Jakub Błaszczykowski pożegnał się z kibicami Wisły Kraków przed meczem Fortuna I Ligi ze Stalą Rzeszów. Jarosław Królewski, prezes "Białej Gwiazdy" przekazał legendzie klubu pamiątkowe upominki, a po spotkaniu skomentował decyzję Błaszczykowskiego o zakończeniu kariery. - Jakub Błaszczykowski pokazał przez wiele lat, jak wiele zrobił dla społeczności Wisły, kibiców piłkarskich generalnie. Widzieliście dzisiaj zachowanie kibiców Stali Rzeszów obecnych na stadionie, którzy też go żegnali. Oczywiście nie udało nam się zamknąć tego meczu pozytywnym wynikiem, natomiast jest to chwila warta zadumy. Kończy karierę znaczący dla polskiego futbolu piłkarz, bardzo dobry zawodnik, ale też człowiek, który poprzez piłkę przemycał bardzo ważne wartości. Mam nadzieję, że to będzie robił nadal - stwierdził Królewski. Zapytaliśmy prezesa Królewskiego, czy klub - i on osobiście - mają pomysł, jak dalej wykorzystać osobę Jakuba Błaszczykowskiego i jego potencjał wizerunkowy? Ostatnie dni pokazały, że Błaszczykowski nadal na wielu kibiców piłkarskich działa "jak magnes". - Jakub cały czas pozostaje akcjonariuszem Wisły Kraków. Natomiast to on podejmuje decyzje, co dalej z jego życiem. Na pewno po tylu latach kariery ma sprawy rodzinne, wszak rodzina dużo w niego inwestowała czasu. Spokojnie musi zdecydować, co będzie jego kolejnym zajęciem w przyszłości - oświadczył sternik Wisły. Jarosław Królewski o rozstaniu z Tachim: "Na zasadzie partnerskiej" Wisła, mimo wsparcia ze strony ponad 30 tysięcy kibiców, nie zdołała pokonać Stali Rzeszów, jedynie remisując ten mecz bezbramkowo. Kibice po spotkaniu nie kryli rozczarowania, pojawiły się gwizdy. Zobacz: Przeraźliwe gwizdy, kibice mają dość. Kolejna wpadka Wisły Kraków - Wykreowaliśmy bardzo dużo sytuacji. Jeśli nie będziemy z tylu sytuacji strzelać goli, to trudno taki mecz wygrać. Oczywiście cieszy, że zagraliśmy "na zero" z tyłu, ale nie uniknęliśmy drobnych lub bardziej poważnych uchybień w obronie, bo jednak Stal sytuacje też sobie stwarzała - zaznaczył Królewski. - Wisła to zespół, który jeszcze będzie się rozkręcał. Widać, że jeszcze nie wszystkie automatyzmy funkcjonują tak, jak byśmy chcieli. Ale jak się stwarza powyżej 20 sytuacji w meczu, to musi to się skończyć więcej, niż jedną strzeloną bramką - podkreślał. Interia zapytała prezesa Wisły o sytuację z nagłym odejściem z zespołu Hiszpana Alberto Rodrigueza Baro, czyli Tachiego. Rozwiązał on umowę z klubem na dwa dni przed meczem ze Stalą, po czym podpisał kontrakt z hiszpańskim zespołem Mirandes. - Sytuację z Tachim rozwiązaliśmy na zasadzie partnerskiej. Rozmawialiśmy o tym dość długo. Oczywiście było to związane z faktem, że zatrudniliśmy innego pomocnika [Marca Carbo - przyp. red.]. Mieliśmy to z tyłu głowy. Osobiście rozmawiałem z Tachim jeszcze następnego dnia - zdradził Królewski. Nie ukrywał, że zawodnik chciał odejść, bo "widział, że nie będzie mógł regularnie grać". Królewski został też zapytany o oprawę kibiców z drugiej połowy spotkania, na której widniał napis "Quo Vadis Wisło?" - Wisła będzie się zachowywać rozważnie, racjonalnie i spokojnie. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach nie będziemy tracić więcej punktów. Natomiast przede wszystkim nie chciałbym, abyśmy przegrywali. Ta drużyna musi nabrać pewności, ale też trochę pograć ze sobą, zgrać się. Widzimy też, że jest wiele rzeczy do poprawy, ale wiemy, nad czym pracować. A odpowiadając wprost na pytanie: "dokąd zmierza Wisła?" - mam nadzieję, że do Ekstraklasy - deklarował. Zagrał z Messim, trafił do Wisły Kraków. Oto co go łączy z Djokoviciem