Angel Rodado znów pokazał, że umiejętnościami przewyższa pierwszą ligę i bez problemu mógłby spróbować sił wyżej. Napisać, że Hiszpan jest dla Wisły na wagę złota, to nic nie napisać. Gdy w poprzednim meczu z Górnikiem Łęczna Rodado uskarżał się na problemy żołądkowe i musiał opuścić boisko po niespełna godzinie, krakowianie kompletnie nie radzili sobie w ataku. Gdy musieli gonić wynik, brakowało im argumentów, ostatecznie przegrali 0:1 i przerwali serię czterech zwycięstw z rzędu. W Płocku Rodado był już jednak w pełni zdrowia i od razu miało to przełożenie na ofensywę zawodników Mariusza Jopa. Co prawda z początku krakowianom szło opornie, ale z czasem się rozkręcili i przechylili szalę na swoją korzyść. Wisła Kraków pokonała Wisłę Płock Przez blisko 40 minut żadna drużyna nie była w stanie oddać celnego strzału. Ale gdy to się już udało, Wisła prowadziła. Pierwsze uderzenie w bramkę zakończyło się rzutem rożnym, po którym Giannis Kiakos wrzucił dokładnie na głowę Łukasza Zwolińskiego, ten przełużył do Rodado i Hiszpan z bliska dał gościom prowadzenie. Płoccczanie na przerwę schodzili przegrywając, a za moment ich sytuacja była jeszcze trudniejsza, bo w 49. minucie Rodado podwyższył wynik. Piłkę z rzutu wolnego znów dośrodkował Kiakos, ale tym razem na wysokości kolan i także z takiej piłki Hiszpan potrafił zrobić użytek. Wisła prowadziła 2:0, kontrolowała spotkanie, ale jej sytuacja skomplikowała się w 71. minucie. James Igbekeme zdecydował się bowiem na taktyczny faul, za co otrzymał drugą żółtą kartkę i Wisła grała w osłabieniu. Gospodarze grali jednak słabo i nie byli w stanie zagrozić bramce rywali. Co więcej, po jednej z kontr Łukasz Zwoliński wyłożył piłkę do Tamasa Kissa, a ten uderzeniem zewnętrzną częścią stopy zdobył gola na 3:0. Wisła Płock odpowiedziała bramką w doliczonym czasie gry Piotra Krawczyka. Wygrana krakowian sprawia, że sytuacja w tabeli robi się coraz ciekawsza. Jeśli bowiem Wisła wygra dwa zaległe spotkania, to będzie miała tyle samo punktów, co zajmujący piąte miejsce ŁKS Łódź. PJ