To siódmy z rzędu mecz krakowian bez wygranej. W tym czasie zdobyli tylko trzy punkty i na razie marzenia o szybkim awansie do Ekstraklasy nie wyglądają zbyt realnie. Kolejna wpadka Wisły. "Biała Gwiazda" ma problem! - Nie ma co ukrywać, że to był słaby mecz w naszym wykonaniu. Nie mogę jednak zarzucić piłkarzom, że nie chcieli i nie walczyli. Dali z siebie 100 procent, ale mieliśmy za dużo prostych i niewymuszonych strat, które dają tlen przeciwnikowi, a nas wbijają w ziemię. Za dużo było też niekontrolowanych zagrań i to mi bardzo przeszkadzało. Musimy na to zwrócić uwagę, by z większą swobodą operować piłką pod presją przeciwnika - analizował na gorąco Sobolewski. Do końca zadowolony po meczu nie mógł być również Radoslav Latal, trener niecieczan. Jego drużyna też nie wygrała od siedmiu spotkań, a jego posada wisi na włosku. - Zagraliśmy dziś dobry mecz, lepszy niż nasze poprzednie. Mieliśmy dużo sytuacji, z których sami mogliśmy strzelić gole, ale brakowało nam szczęścia. Muszę pochwalić drużynę, bo walczyła do ostatniej minuty - podkreślał Latal. Gorąco po meczu Wisły. Skandaliczne zachowanie przed kamerami! Sobolewski: - Rywale zagrali bardzo agresywnie, wyszli z nastawieniem "jeden na jednego" na całym placu, a my nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Dodatkowo nasze straty napędzały przeciwnika. W drugiej połowie chcieliśmy zagrać bardziej bezpośrednio, wychodziliśmy z paroma zalążkami sytuacji, ale znów brakowało ostatniego podania i przytrzymania piłki - podkreśla Sobolewski. Trener Wisły: To u nas szwankowało To był drugi mecz Sobolewskiego w roli trenera Wisły i drugi zremisowany. Tydzień temu krakowianie zagrali jednak bardziej obiecująco, prowadzili u siebie z ŁKS 2-0, ale po słabej drugiej połowie zremisowali 2-2. - Jak miałbym zremisować, to wolałbym chyba remis 2-2 z ŁKS-em niż remis 0-0 w Niecieczy. Wolę Wisłę z tamtego meczu. Po tym spotkaniu na pewno cieszy, że nie straciliśmy bramki, a trzeba przyznać, że rywale mieli dwie groźne sytuacje. U nas ewidentnie szwankowało budowanie i spokój przy piłce, do tego mieliśmy rażące straty - przyznał Sobolewski. PJ