Maciej Skorża robił, co mógł, by Wisła z Arką meczu nie przegrała. W szatni wychodził z siebie, by zmobilizować piłkarzy. Po Krakowie krążą nawet legendy o trzaskających szafkach i ruganiu co bardziej ociągających się piłkarzy. Efekt tego był mierny. Po raz drugi w tym sezonie - po listopadowych porażkach z Legią i Cracovią, "Biała Gwiazda" zanotowała serię dwóch spotkań, w których nie była w stanie strzelić jednej choćby bramki. Trener Skorża rękoma i nogami broni się przed zarzutem o nietrafionych przygotowaniach, po których forma jeszcze nie nadeszła, a pod Wawelem wyglądają jej równie niecierpliwie jak nadejścia ciepłej wiosny. - Wyglądamy słabo pod względem zgrania, czucia się na boisku - diagnozuje trener Skorża i wskazuje na problemy z dojściem do formy po długo leczonych kontuzjach Radosława Sobolewskiego i Pawła Brożka. Nie zmienia to faktu, że Wisła na razie gra tak, jakby nie miała dwóch kosztownych zagranicznych obozów, podczas których rozegrała siedem sparingów z mocnymi rywalami. Dla porównania, PGE/GKS Bełchatów był tylko na jednym obozie zagranicznym i na wiosnę zdobył komplet punktów. Autokar z piłkarzami długo czekał Piłkarze jeszcze nigdy tak długo nie czekali na odjazd ich autokaru po meczu jak w piątek, po porażce z Arką. Wszystko przez to, że zarząd i rada nadzorcza gimnastykowały trenera. Telefonicznie w rozmowie miał uczestniczyć właściciel klubu - Bogusław Cupiał, który przebywał za granicą. Trener z dywanika wrócił dopiero kwadrans po godz. 23. Tuż za nim po schodach na obiekcie Hutnika pojawił się doradca prezesa Cupiała - Krystian Rogala. Z siedziby Wisły przy Reymonta piłkarze zostali wypuszczeni dopiero o godz. 1 w nocy, a w sobotę przed rozruchem trener urządził im znowu pranie mózgu, po którym nikomu w szatni nawet na myśl nie przyszło, że Skorży brakuje charyzmy. Maciej Skorża, niezależnie od tego, czy z Wisłą po raz trzeci wygra wyścig o mistrzostwo Polski, czy da się komuś wyprzedzić, jest ciągle jednym z najlepszych polskich szkoleniowców. Ale jego misja w Krakowie zdaje się dobiegać końca. W czerwcu wygasa mu kontrakt, a nikt z zarządu, czy rady nadzorczej nie myśli nawet o rozpoczęciu negocjacji o przedłużeniu współpracy. Zamiast tego rozważane są kandydatury ewentualnych następców Skorży. Kto za trenera Skorżę? Wisła ma dwóch faworytów do powierzenia im prowadzenia drużyny. P.o. prezesa Wisły - Ireneusz Reszczyński opowiada się za sprowadzeniem do Krakowa Rafała Ulatowskiego, którego dobrze wspomina z okresu pracy w Zagłębiu Lubin. Reszczyński od lutego 2006 r. do kwietnia 2008 r. był w zarządzie KGHM Polska Miedź, a od października 2006 r. Ulatowski w sponsorowanym przez ten koncern Zagłębiu był asystentem Czesława Michniewicza, a od października 2007 r. samodzielnie prowadził "Miedziowych". Wisłę do Ulatowskiego przekonują charyzma, młodość połączona z doświadczeniem (asystowanie w reprezentacji Leo Beenhakkerowi, staże w Chelsea, Glasgow Rangers i Tottenhamie Hotspur). Szefostwo Wisły rozważa też kosztowniejsze rozwiązanie, ale oznaczające wyrwanie się z polskiej prowincji piłkarskiej polegające na sprowadzeniu doświadczonego fachowca z zagranicy. Ma nim być Niemiec Winfried Schaefer, po którego wiślacy sięgali już przed trzema laty. Schaefer był nawet w Krakowie na meczu Pucharu Ligi z Lechem Poznań. - Naprawdę jestem zainteresowany pracą w Wiśle, bowiem jest to profesjonalny klub, z dobrym zespołem, z którym można awansować do Ligi Mistrzów. Na dodatek szefowie przekonali mnie, że szukają trenera, który będzie pracował przez kilka lat - mówił w maju 2007 roku Schaefer. 60-letni Niemiec, który w 2002 roku zdobył Puchar Narodów Afryki z Kamerunem, a sześć lat wcześniej doprowadził do półfinału Pucharu UEFA prowincjonalny niemiecki Karlsruher SC, który zresztą wprowadził do Bundesligi w 1987 r., z pewnością będzie droższą opcją, niż będący ciągle na dorobku Ulatowski. Kandydat numer "trzy" nie ma szans? Trzecim kandydatem na przejęcie schedy po Skorży jest Michał Probierz. W odróżnieniu od Schaefera i Ulatowskiego (prowadził urzędującego mistrza Polski, gdy w Zagłębiu zastąpił Czesława Michniewicza) nie ma on jednak doświadczenia pracy w dużym klubie bijącym się o najwyższe cele. Rozstrzygnięcie tego kto i kiedy zastąpi Skorżę nie może przysłonić poważniejszych problemów Wisły. Chaos w zarządzaniu częścią sportową trwa już od czasów odejścia w styczniu 2006 r. Grzegorza Mielcarskiego. Jakub Jarosz wrócił do Wisły dopiero kilka tygodni temu, a poza tym ma na głowie sprawy administracyjne, np. załatwienie formalności związnych z wynajmowaniem stadionu Hutnika, co nie powinno należeć do kompetencji pionu sportowego. P.o. prezesa - Reszczyński jest świetnym fachowcem, ale w zakresie produkcji kabli. Niewiele ma wspólnego z piłką nożną. Ciągle mocną pozycję w Wiśle ma Krystian Rogala. Jego zdolności kierowania klubem piłkarskim sprawdzały się, ale w latach 90. XX w. Sterowany przez niego Ruch przetrwał ciężki okres, gdy musiał utrzymywać obiekty, które dziś miasto oddaje spółce za symboliczną złotówkę. "Niebiescy" z prezesem Rogalą za sterami zdobyli ostatnie trofeum, po jakie sięgnął klub ze Śląska - Puchar Polski w 1996 r. Z drugiej strony jednak w atmosferze skandalu Rogala opuszczał bankrutujący Ruch, który po latach świetności musiał się bić w barażu o utrzymanie w II lidze (sezon 2003/2004). Pozostałość rządów Rogali to również m.in. Bartłomiej Jamróz i Rafał Kwieciński do dziś bijący się o zaległe pensje. W radzie nadzorczej sportowej spółki Wisły na próżno szukać piłkarskich fachmanów. Zasiadają w niej prawnik Tomasz Turzański, specjalista od sprzedawania kabli - Ryszard Pilch, czy fachowiec od ich produkcji - Reszczyński. Nie można zapomnieć o sympatyzującej z Wisłą, przyjaciółce Sabiny Cupiał (matka właściciela) - Genowefie Borkowskiej. Dziurawa struktura - Reszczyński to człowiek, który gdyby mu tylko Cupiał na to pozwolił, w pierwszym dniu rządów w Wiśle ogłosiłby jej upadłość. Wisła jest dla niego strupem. Cupiał jest w klubie zakochany i jego humor jest w sporej mierze zależny od wyników, jakie piłkarze osiągają, a to przekłada się z kolei na jego rządy w Tele-Fonice. Na dodatek w czasach kryzysu, jaki dotknął również rynek kabli, Tele-Fonika musi łatać dziury w budżecie Wisły i Reszczyńskiemu to się nie podoba - powiedział nam jeden z byłych członków zarządu Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków pozostający dzisiaj poza jego strukturarmi, który obserwuje od lat sposób kierowania Wisłą. - Jedyną osobą w zarządzie i radzie nadzorczej, której na klubie zależy jest pani Borkowska, ale ona ma niewielkie możliwości, by móc ratować klub. Dla pozostałych Wisła jest piątym kołem u wozu. W ubiegłym roku Wisła lekką ręką pozbyła się szefa marketingu - Grzegorza Falka. Jego następcy nie widać do dzisiaj. Próbował go znaleźć eks-prezes Marek Wilczek, ale i on został zwolniony. Efekt jest taki, że mistrz Polski jako jedyny klub nie rozpoczął nawet sprzedaży karnetów na rundę wiosenną (rozpoczyna dopiero jutro), choć minęły już jej dwie kolejki. Na pewno nie poprawia to ciężkiej sytuacji finansowej klubu. A co dopiero myśleć o budowaniu strategii obliczonej na zapełnienie 34-tysięcznego stadionu, który ma być oddany do użytku już jesienią. - Dzięki powstaniu nowych, dużych stadionów dochody z tak zwanego dnia meczowego zaczną odgrywać równie istotną rolę w budżetach klubów, jak ma to miejsce na zachodzie Europy. Wpływy z tego tytułu będą trzecią nogą podstaw silnego klubu - po prawach telewizyjnych i sponsoringu. Kto będzie lepiej zapełniał stadion, ten będzie miał większy budżet. Dysproporcje w przychodach między klubami, które potrafią zapełniać stadion, a tym, które tego nie umieją robić, będą się powiększały - uważa dyrektor zarządzający Ekstraklasy SA Bogdan Basałaj, który od 2000 do 2004 r. był prezesem Wisły. Prezenty od kibiców dla piłkarzy na ...Dzień Kobiet - Poza sztabem trenerskim i pierwszą drużyną w Wiśle pracują w tej chwili dwie osoby: Adam Musiał i Jakub Jarosz. Jak na klub z mistrzowskimi aspiracjami to trochę mało. Nie ma nawet co porównywać do mocnej strukturalnie Legii - powiedział nam jeden z byłych sterników Wisły. Wisła nie może czekać z ratowaniem sytuacji w klubie. Jej kibice są zniecierpliwieni, ilość zwolenników Skorży i jego podopiecznych topnieje. Na dzisiejszym spotkaniu z kibicami piłkarzy przywitały kwiaty i damskie rajstopy z okazji dnia kobiet mające być aluzją do mało męskiej - zdaniem fanów - postawy na boisku. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Asy i Cieniasy 19. kolejki Ekstraklasy!