Widmo spadku wisiało nad Wisłą od tygodni, ale czarny scenariusz zrealizował się w niedzielny wieczór. Choć krakowianie prowadzili w Radomiu 2-0, to przegrali 2-4 i pożegnali się z Ekstraklasą. - Biorę odpowiedzialność za spadek, będziemy jednak rozmawiali o sytuacji, że zostaję w klubie. Musimy zachować chłodne głowy - podkreślał po meczu Jerzy Brzęczek, trener Wisły. Gorąco w Wiśle Kraków! Oto plan na I ligę Szkoleniowiec musiał tłumaczyć się nie tylko dziennikarzom, ale także kibicom. Na autokar wracający z meczu czekało ok. tysiąca osób. Policja eskortowała piłkarzy już od Radomia, w okolicach stadionu Wisły zamknięto ulice. Po przyjechaniu na miejsce to Brzęczek wyszedł porozmawiać z kibicami, ale dialog został zakłócony przez rzuconą z tłumu petardę. Z kolei na ogrodzeniu stadionu pojawiły się transparenty: "Co ku*** zrobiliście z naszym klubem?". "Nie jesteście godni podania ręki" oraz "Kuba [Błaszczykowski], Kaziu [Kmiecik], Sobol [Radosław Sobolewski] z nami kibicami. Reszta won". Część kibiców bardzo chciała porozmawiać z piłkarzami, ale zawodnicy nie kwapili się do opuszczenia siedziby klubu. Jednym z niewielu, który wyjechał, był Kazimierz Kmiecik. Po nim już jednak nikt nie zdecydował się na opuszczenie stadionu do czasu, aż po obiektem znajdowali się kibice. Dopiero po północy, gdy ludzi rozeszli się do domów, zawodnicy zaczęli wyjeżdżać ze stadionu. Teraz wiślaków czeka jeszcze sobotnie spotkanie na swoim stadionie z Wartą Poznań, a później będą przygotowywali się do walki w pierwszej lidze. Wisła zagra w niej pierwszy raz od 1996. PJ Co działo się w ostatniej kolejce naszej Ekstraklasy - sprawdź w naszym programie wideo!