To mógł być wielki sezon dla Wisły Kraków. Gdy na początku maja drużyna sięgała po Puchar Polski wydawało się, że ten triumf da piłkarzom dodatkowy bodziec do wzmożonej walki o awans do PKO BP Ekstraklasy. Seria złych wyników doprowadziła jednak do tego, że przed ostatnią kolejką Fortuna 1 Ligi "Biała Gwiazda" nie zależała tylko od siebie i miała niewielkie szanse na zajęcie miejsca w strefie barażowej. Jak utrudnić sobie i tak niełatwą sytuację - uczy Wisła Kraków Wisła Kraków do ostatniej serii gier w tym sezonie podchodziła z dziesiątej pozycji w tabeli. Żeby marzyć o play-offach, musiała liczyć na wpadki nie jednego, ale kilku rywali. No i musiała pokonać u siebie Bruk-Bet Termalicę Nieciecza. Nie minęło jeszcze pół godziny, gdy piłkarze trenera Rude sami utrudnili sobie życie, a mówiąc konkretnie - zrobił to Marc Carbo. Hiszpan był spóźniony i ostro zaatakował Macieja Ambrosiewicza w środku pola. Arbiter potrzebował pomocy z wozu VAR, ale ostatecznie pokazał zawodnikowi gospodarzy bezpośrednią czerwoną kartkę. Szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" szybko zareagował, zastępując Davida Juncę Jakubem Krzyżanowskim. Przed przerwą nie oglądaliśmy jednak bramek. Bliżej tego osiągnięcia były jednak popularne "Słonie", które oddały dwa celne strzały. Gospodarzom ta sztuka nie udała się przed przerwą ani razu. Wolski uciszył stadion przy Reymonta. Wisła musi czekać kolejny rok A druga połowa rozpoczęła się dla wiślaków jeszcze gorzej, niż zakończyła pierwsza. W 53. minucie na strzał z dużego dystansu zdecydował się Arkadiusz Kasperkiewicz. Obrońca gości trafił tylko w słupek, ale w polu karnym najlepiej zachował się Maciej Wolski, który otworzył wynik. Nie był to koniec kłopotów dla "Białej Gwiazdy". W 72 minucie seria błędów obronnych doprowadziła do kolejnego trafienia Wolskiego. Pomocnik świetnie wyszedł do prostopadłego podania Ambrosiewicza i bez problemu pokonał Antona Czyczkana. W tym momencie warto dodać, że były to debiutanckie trafienia 27-latka w tym sezonie ligowym. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry ostatni gwóźdź do trumny rywali wbił Jakub Wróbel. Po raz kolejny nie popisali się defensorzy gospodarzy, którzy mieli kilka dobrych okazji, by przerwać tę akcję jeszcze przed oddaniem strzału. Trudno niedzielne spotkanie w wykonaniu krakowian określić inaczej, niż katastrofą. Termalica w praktyce nie walczyła już o nic, bo miała zapewnione utrzymanie. Tymczasem to "Słonie" od pierwszej minuty były bardziej zaangażowane i zasłużenie wygrały. A Wisła Kraków może już powoli przygotowywać się do trzeciego sezonu na zapleczu PKO BP Ekstraklasy. Jarosław Królewski już kilka tygodni temu podkreślał, że taki scenariusz będzie niósł za sobą wiele negatywnych konsekwencji - głównie finansowych. Przed szefem "Białej Gwiazdy" z pewnością arcytrudne tygodnie, w których skupi się na przygotowaniu klubu do kolejnej batalii o powrót do elity.