Co prawda to Wisła do meczu przystępowała jako królowa wiosny, bo w tej rundzie wygrywa wszystko jak leci, ale Skra też na ostatnie wyniki nie mogła narzekać. Częstochowianie pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała oraz Zagłębie Sosnowiec i ostrzyli sobie zęby na przerwanie passy krakowian. Widać to było od pierwszej minuty, gdy gospodarze wysoko atakowali piłkarzy Radosława Sobolewskiego i szybko próbowali im odebrać piłkę. Wiślacy początkowo mieli problemy z takim stylem, ale z czasem zaczęli uwalniać się spod pressingu. Hiszpanie zapewnili zwycięstwo Wiśle Kraków To jednak nie składna akcja, ale kapitalne podanie Jamesa Igbekeme dało gościom prowadzenie. Nigeryjczyk zagrał prostopadle przed dwie linie rywali, piłkę otrzymał Alex Mulla, któremu jeszcze pomógł Jakub Bursztyn. Bramkarz Skry wyszedł poza pole karne, więc pomocnik Wisły bez problemu go minął i skierował piłkę do pustej bramki. W tym momencie jakby runął cały plan Skry. Już tak odważnie nie podchodzili pod obronę rywali, a dzięki temu wiślacy mieli więcej miejsca i czasu na rozgrywanie piłki. Doskonałą okazję do podwyższenie wyniku mieli Angel Rodado i Miki Villar, ale strzał pierwszego odbił bramkarz, a dobitka drugiego była kompletnie nieudana. Po przerwie wiślacy jakby chcieli sobie oszczędzić nerwów sprzed tygodnia, gdy dopiero w doliczonym czasie zdobyli zwycięską bramkę, i od początku wzięli się do ataków. Efekt? W 53. minucie Rodado zabawił się z obrońcami Skry, piłka zaplątała się jeszcze pod nogami Mateusza Machały i wpadła do siatki. Nie minęło 10 minut i było 3-0, bo Villar wykończył dobre podanie Luisa Fernandeza. Skra próbowała jeszcze postawić się rywalom, ale wiślacy spotkanie mieli pod kontrolą. Specjalnie nie forsowali tempa, ale starali się trzymać rywali w odpowiedniej odległości od swojej bramki. To sprawiło, że w końcówce wielkich emocji nie było, z czego szczególnie powinni zadowoleni być wiślacy. Dzięki wygranej Wisła wskoczyła na trzecie miejsce w tabeli. Skra ciągle zajmuje pozycję w strefie spadkowej. PJ