Kwiecień nie był dobrym miesiącem dla zespołu prowadzonego przez trenera Macieja Stolarczyka. W tym czasie Wisła nie potrafiła wygrać meczu, notując ledwie dwa remisy i zaliczając aż cztery porażki, w tym dwie z zamykającym tabelę Zagłębiem w Sosnowcu. Odbudowa nastąpiła wczoraj na stadionie im. Ernesta Pohla, gdzie po niezłym spotkaniu krakowianie wygrali 2-1. Co zdecydowało o ich zwycięstwie? Pytamy o to bramkarza "Białej Gwiazdy" Mateusza Lisa. - Konsekwentna gra i założenia na ten mecz, które miały nam dać zwycięstwo, a które realizowaliśmy od pierwszej do ostatniej minuty. To zdecydowało o tym, że triumfowaliśmy w Zabrzu. Do tego poświęcenie i walka do końca - odpowiada 22-letni bramkarz. Lis skapitulował wczoraj tylko raz. W 37. minucie wygrał pojedynek z najlepszym strzelcem Ekstraklasy Igorem Angulo, ale wobec dobitki Jesusa Jimeneza był bez szans. - Trochę pech. Fajnie, że gdzieś tam wybroniłem tę pierwszą piłkę, ale niestety, był drugi zawodnik przeciwnika. No trudno, tak czasami bywa - mówi Lis. Mimo ledwie czterech zdobytych punktów w grach po podziale na grupy, Wisła dalej okupuje 9. lokatę w tabeli Ekstraklasy. Piłkarze Wisły nie ukrywają, że po tym, jak nie udało im się zakwalifikować do grupy mistrzowskiej, celem jest utrzymanie tego miejsca. - Chcemy zakończyć naszą grupę na pierwszym, czyli dziewiątym w Ekstraklasie miejscu. To nasz cel na nadchodzące spotkania - podkreśla młody bramkarz jedenastki z Krakowa. Kolejnym rywalem "Białej Gwiazdy" będzie w piątek wieczorem Korona Kielce i to spotkanie w dużym stopniu zdecyduje o tym czy drużyna prowadzona przez trenera Stolarczyka skończy rozgrywki na dziewiątym miejscu na koniec sezonu, czy będzie to pozycja niżej. Póki co, Korona gra dzisiaj z Miedzią, ma na swoim koncie 43 punkty, o trzy mniej niż ekipa spod Wawelu. Michał Zichlarz, Zabrze