- Crivellaro nie był wyznaczony do wykonywania rzutu karnego. Odpowiedzialność spoczywa więc na nim - grzmiał po meczu trener Kazimierz Moskal. Pod nieobecność Pawła Brożka, pierwszym wykonawcą rzutu karnego miał być Łukasz Burliga. W odwodzie pozostawali też Donald Guerrier i Rafał Boguski. Brazylijczyk nic sobie jednak nie robił z przedmeczowych założeń i wziął sprawy we własne ręce. Nie byłoby tematu, gdyby trafił. Uderzył jednak źle, a Silvio Rodić obronił rzut karny. - Łukasz miał pretensje do Rafaela. To on miał wykonywać ten rzut karny - powiedział nam po meczu Alan Uryga. Sam Burliga nie chciał rozmawiać. Był wyraźnie zdenerwowany, że to nie on podszedł do piłki. Crivellaro został sfaulowany i można powiedzieć, że to on wypracował rzut karny. Inna sprawa, że natychmiast chwycił piłkę, ustawił ją na jedenastym metrze i szykował się do uderzenia, które mu po prostu nie wyszło. Po meczu tłumaczył, że wcale nie musiał wykonywać tego rzutu karnego. W pamięci miał też spotkanie przeciwko Pogoni Szczecin, gdy udało mu się zdobyć bramkę w ten sposób. - Szkoda tego karnego, bo to wielka szansa do zdobycia bramki. Nieważne kto go wykonuje - czy wyznaczony, czy nie - ale trzeba strzelić. Mielibyśmy 1-1 i mogło się wszystko inaczej potoczyć - dodał Uryga. - Karny był bardzo ważny. Odpowiedzialność spoczywa na Rafaelu, ale więcej pretensji mam o postawę wszystkich piłkarzy w pierwszej połowie - twierdzi Moskal. Nie wiadomo, czy szkoleniowiec wyciągnie konsekwencje wobec niesubordynacji piłkarza. Jego zachowanie kosztowało drużynę przynajmniej punkt, ale w perspektywie może być bardziej brzemienne w skutkach. Z Łęcznej Łukasz Szpyrka