Po porażce z Radomiakiem (2-4) Wisła Kraków spadła do I ligi, w której nie grała od 1996 r. Scenariusz degradacji władze Wisły odrzucały od siebie tygodniami. A gdy robił się coraz bardziej realny, w klubie na opcję degradacji patrzono z przymrużeniem oka. I za chwilę znów nakładano różowe okulary. Opowiadano o rychłym przełamaniu Jana Klimenta, o ponadprzeciętnych wzmocnieniach oraz pechu, który lada chwila ma się skończyć. A gdy w końcu ściągnięto z nosa różowe szkła, to okazało się, że plan naprawczy nie był trafiony, bo zastąpienie Adrian Gul’i Jerzym Brzęczkiem nie zmieniło kompletnie nic. Wisła Kraków zatrzyma Jerzego Brzęczka? Wygląda jednak na to, że to właśnie byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski zostanie powierzona misja przywrócenia Wisły do gry w Ekstraklasie. Co więcej, zostaną również rozszerzone kompetencje Brzęczka. Po nieudanej przygodzie z dyrektorem sportowym Tomaszem Pasiecznym, to właśnie trener ma otrzymać zadania menedżerskie i to on ma być odpowiedzialny za zbudowanie składu na pierwszą ligę. - Będziemy o tym rozmawiać. Biorę odpowiedzialność za spadek, ale będziemy rozmawiali też o sytuacji, że zostaję. Musimy zachować chłodne głowy - podkreśla Jerzy Brzęczek, trener Wisły. Wiele jednak wskazuje, że przy Reymonta dojdzie do kolejnej kadrowej rewolucji. Co prawda żaden z zawodników nie ma w kontrakcie klauzuli, że w razie spadku może rozwiązać umowę, ale należy spodziewać się, że wielu piłkarzom nie uśmiecha się gra na zapleczu Ekstraklasy. Z kolei Wiśle nie uśmiecha się płacić ekstraklasowych pensji piłkarzom, którzy występuję o poziom niżej. CZYTAJ TAKŻE: Dramat w Krakowie! Wisła Kraków prowadziła 2-0 i spadła - Musimy to przemyśleć, bo spadek ma wpływ na sprawy organizacyjne i ekonomiczne. Przed nami trudne dni i tygodnie. Musimy zbudować drużynę i od razu włączyć się o awans do Ekstraklasy, co nie będzie łatwe. Mamy kilku młodych zawodników, ale potrzebują doświadczenia i wsparcia. Przed nami gorące dni - przyznaje Brzęczek. Wiele wskazuje, że Wisły nie opuści żaden z trzech właścicieli. Przy Reymonta zapewniają również, że zdecydowana większość sponsorów również zostane, choć można przypuszczać, że przelewy od niech będą niższe niż w Ekstraklasie. Na pewno zdecydowanie niższe będą też wpływy z praw telewizyjnych, a straty z tego tytułu należy liczyć w milionach złotych. Ważne będzie również zaangażowanie kibiców. W Ekstraklasie w prognozach budżetowych krakowianie mogli zapisywać średnią na poziomie kilkunastu tysięcy widzów na każdym meczu przy Reymonta, a frekwencja oraz wpływy z biletów w I lidze są niewiadomą. W końcu ostatni raz Wisła na tym poziomie rozgrywkowym grała w 1996 r. Co działo się w ostatniej kolejce naszej Ekstraklasy - sprawdź w naszym programie wideo!