Trener Franz Smuda i jego podopieczni postawili sobie poprzeczkę wysoko - zagrać jeszcze lepszy mecz, niż ostatni z Pogonią, a po takim koncercie nie będzie łatwo wydać jeszcze wyższych tonów. - GKS Bełchatów, jak na beniaminka przystało, cechuje niesamowita euforia. Widać ją w grze drużyny i to nie przypadek, że ci chłopcy nie przegrali ani jednego meczu, to niełatwy rywal - zapewnia Smuda. - Bełchatowianie nie przestraszą się nas, będą grali jak na Legii, gdzie wygrali. Chcą się sprawdzić w lidze. Bracia Makowie powiedzieli w Canal +, że nie widzą różnicy między Ekstraklasą a I ligą, radzą sobie naprawdę dobrze - przyznaje Franz. Eks-selekcjoner docenia klasę rywala, ale przede wszystkim koncentruje się na stałej poprawie gry "Białej Gwiazdy". - Wierzę w swój zespół. Ktoś powie, że wszyscy wierzą, bo każdy trener musi wierzyć w zespół, ale ja widzę po zaangażowaniu, podejściu, jak poprawia się organizacja naszej gry. Nie tylko w meczach z Lechem, Pogonią, Lechią, ale już nawet w spotkaniu z Ruchem to dobrze wyglądało, tyle że szwankowała nam wówczas skuteczność i to ona zamazała obraz całości - tłumaczy Smuda. Franz ma także swoją teorię na wytłumaczenie eksplozji formy Pawła Brożka. - Z Pawła udaje mi się wreszcie zrobić tego piłkarza, którego próbowałem uczynić w kadrze, ale tam brakowało mi czasu. On nie ma być nominalnym napastnikiem, który czeka w polu karnym, aż dograją mu piłkę, tylko pomocniko-napastnikiem biorącym udział w kreowaniu gry. Postępy w grze Pawła widać gołym okiem. Zrobił się bardziej niebezpieczny dla rywala, bo stał się nieobliczalny - wyjaśnia trener Wisły. Z uwagi na zbyt krótkie treningi z drużyną mecz z GKS-em na ławce rezerwowych rozpocznie Mariusz Stępiński, którego Wisła wypożyczyła z FC Nuernberg. - Nie chcę deklarować, czy Mariusz zadebiutuje. Będę go chciał wpuścić, ale wiele razy zdarzało się, że musiałem w trakcie meczu zmieniać swe plany odnośnie zmian, bo trzeba było "pruć" do końca w najsilniejszym składzie, żeby wygrać i zdobyć trzy punkty - podkreśla Smuda. Eks-selekcjoner odniósł się do ostatniej "Ligi + Extra" w NC+, gdzie trener Cracovii Robert Podoliński wychwalał zalety taktyki 3-5-2. - Czy my zagramy na dwóch napastników Brożek - Stępiński? My gramy na pięciu napastników plus Uryga - mówił podekscytowany Franz, mając na myśli totalną wizję futbolu. - Niektórzy mówią, że najlepiej grać tylko trójką obrońców, a później meczu nie mogą wygrać. My gramy tylko na dwóch obrońców - Dudka i Głowacki. Te wszystkie opowieści, to taki "kit morning" dla was. Teraz piłka się zmieniła, jest wszechstronna. Wszystko zależy od strefy boiska, w jakiej jesteś przy piłce. Każdy dzisiaj musi umieć atakować i bronić - podkreśla. - Popatrzcie, Cracovia gra tylko na trzech obrońców, a za chwile zacznie pewnie na sześciu, bo jakieś punkty będą chcieli złapać i tak to się skończy. Ale na razie każdy opowiada bzdety. Na naszą prośbę trener Smuda odniósł się do kontrowersyjnej wypowiedzi nowego szkoleniowca Lecha - Macieja Skorży, który stwierdził, że od Lecha nawet Wisła ma szerszą kadrę pierwszego zespołu. - Nie wiem jak Maciek mierzył te ławki, wzdłuż czy wszerz. Na szerokość pewnie o centymetr mamy większe te ławki, ale piłkarsko to ja nie ukrywam, że mamy dziesięciu seniorów i dziesięciu juniorów - odparł trener Wisły. Szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" nie zdziwi się, jeśli Maciej Sadlok otrzyma dzisiaj powołanie do reprezentacji Polski. - Maciek był kadrowiczem już za mnie. Tyle, że jak mu mówiłem, że chcę, żeby grał na lewej obronie, to się krzywił, przewracał gałami i odpowiadał: "Ja jestem stoperem". A teraz ma przyjemność z gry na lewej obronie. Cieszę się, że się sprawdziły moje wizje - powiedział Franciszek Smuda. Aktualizacja: W piątkowe południe selekcjoner Adam Nawałka powołał obrońcę Wisły do kadry na mecz z Gibraltarem. Autor: Michał Białoński