Kasperczak urodził się w Zabrzu, tam zaczynał grać w piłkę, ale karierę zrobił w Stali Mielec, z którą w 1975 roku sięgnął po mistrzostwo Polski. W reprezentacji zadebiutował dwa lata wcześniej. Wywalczył z nią brązowy medal mistrzostw świata (1974) i srebrny Igrzysk Olimpijskich (1976). Po kolejnych mistrzostwach świata (1978) wyjechał do francuskiego FC Metz i tam też rozpoczął karierę szkoleniową. Sukcesy we Francji, Afrycie i Polsce Ta trwała zdecydowanie dłużej niż piłkarska. Szkoleniowcem był prawie przez 40 lat (w latach 1979 -2017). Zaczynał od klubów francuskich - z Metz zdobył Puchar Francji, a z Montpellier dotarł do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. Był tam ceniony tak bardzo, że France Football ogłosiło Kasperczaka trenerem 1990 roku. Ponad 15 lat spędził w Afryce, gdzie prowadził reprezentacje Tunezji (2. miejsce w Pucharze Narodów Afryki), Maroka, Mali (4. w PNA), Wybrzeża Kości Słoniowej (3. w PNA) i Senegalu. W 2002 roku wrócił do Polski, by prowadzić Wisłę Kraków i zdobył z nią trzy tytuły mistrzowskiego, a także dotarł do 1/8 finału Pucharu UEFA. W karierze szkoleniowej zabrakło mu właściwie pracy z reprezentacją Polski. Z Afryki na święta do Saint Etienne Drugą jego ojczyzną stała się Francja - tam zawsze wracał i osiadł. W Krakowie ma mieszkanie, ale w Saint Etienne dom. - Tyle lat pracowałem jako trener w Afryce, ale akurat nigdy nie spędzałem tam świąt. Zawsze udawało mi się wrócić do domu we Francji - podkreśla Kasperczak. - Kiedy tam wyjechałem, od samego początku mieliśmy tradycyjne święta, bardzo zbliżone do tych w Polsce. - Polubiliśmy się z Saint-Etienne. Mieszka tu też wiele Polaków, z którymi się poznałem. Nie brakuje też byłych piłkarzy. Wcale nie tak dawno, jeszcze kilka dobrych lat temu, grałem w piłkę na przykład z Jacquesem Santinim czy Dominique Bathenaym, gwiazdami francuskiej piłki - dodaje. U Kasperczaka pierogi i grzybowa muszą być Żona Henryka Kasperczaka zajmuje się domem. I podczas Bożego Narodzenia nie brakowało zupy grzybowej, pierogów, a także karpia. Z czasem jednak francuskie tradycje zaczęły powoli przenikać do wigilijnego menu. Zobacz TOP 5 bramek i interwencji z Ligi Mistrzów - sprawdź teraz! - We Francji nie przepadają za karpiem i trudno tę rybę kupić. Na naszej wigilii zaczęły pojawiać się więc ślimaki, a czasem żabie udka. Dzieci i wnuki wolą jednak grzybową i pierogi - opowiada Kasperczak. - Jeszcze jako piłkarz i początkujący trener często święta spędzaliśmy w polskim środowisku. Zwłaszcza, że pracowałem w regionach, gdzie nie brakowało Polaków, zwykle górniczych rodzin. Pasterka w polskim kościele Święta we Francji są krótsze niż polskie. Wolny jest tylko jeden dzień, a prezenty raczej rozdaje się 6 grudnia w Mikołajki. Wieczorem jest uroczysta kolacja, ale nie ma zwyczaju łamania się opłatkiem. We Francji dużo mówi się od lat o kryzysie wiary i pustych kościołach, czasem nawet zamienianych w dyskoteki. Kasperczak to potwierdza. - Coraz mniej Francuzów to robi. Ja na pasterkę chodzę w Saint Etienne do polskiego kościoła i zawsze są tłumy - podkreśla Kasperczak. Były trener Wisły przyznaje, że we Francji poznał wielu znanych piłkarzy, w tym też polskiego pochodzenia jak Raymonda Kopę Kopaczewskiego. A także Georgesa Beretę, byłego kapitana reprezentacji Francji, którego rodzice pochodzili spod Krakowa i dbali o język polski. Kolega Kasperczaka śpiewał dwa hymny - Po wojnie osiedlili się we Francji i Georges urodził się w Saint Etienne. Kiedy w 1974 roku Polska grała z Francją we Wrocławiu, to śpiewał dwa hymny. Rodzice wychowywali go po polsku i znał nasz język. Zwykle rozmawiamy jednak po francusku, ale czasem przeklinamy po swojemu - śmieje się Kasperczak. Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok to krótki okres, w którym nie gra liga francuska. Ostatnia kolejka jest rozgrywana przed wigilią, a wracają w drugim tygodniu stycznia. - W klubach nie ma tradycji wspólnych wigilii. To raczej czas, by złapać trochę oddechu - dodaje 75-letni Kasperczak.