Po każdym golu strzelonym przez Legię "Franz" łapał się za głowę. Obrona Wisły zaprezentowała się dziś fatalnie. - Dziś rozdaliśmy mnóstwo souvenirów. Każda z tych bramek nie powinna paść. Takich błędów się nie popełnia. Podstawowi stoperzy, czyli Głowacki i Bunoza mieli kontuzje i nie mogli zagrać. Co tydzień składamy defensywę na siłę. Tak nie można grać. Jesienią drużyna miała stabilność, wyglądała inaczej. Teraz przynajmniej trzech obrońców wypada mi przed każdym meczem - skomentował smutny szkoleniowiec "Białej Gwiazdy". Prawdziwą szkołę dostali dziś stoperzy Wisły - Michał Czekaj i Michał Nalepa. Mimo wszystko Smuda nie miał do nich żalu za nieudany występ. - Czekaj nie grał ponad rok. Nie mam do niego pretensji. Podobnie z Nalepą, który też wrócił do gry po urazie. Gdyby nie oni, to sam nie wiem, z kogo skleciłbym jedenastkę. To właśnie problemy kadrowe, zdaniem Smudy, są największym problemem Wisły na wiosnę. Mimo tego trener wiślaków wierzy, że krakowianie szybko wstaną z kolan. - Wiele razy już się pozbieraliśmy i tak będzie też tym razem. Nie odpowiem, o co gramy do końca sezonu, bo najpierw muszę sprawdzić stan posiadania. Mamy ogromnego pecha tej wiosny. Jedynym plusem jest to, że w spotkaniu z Ruchem nikt nie będzie pauzował za żółte kartki. Spotkanie Legii z Wisłą zapowiadane było jako klasyk Ekstraklasy, ale według trenera Wisły nie ma sensu porównywać teraz obu drużyn. - Legia od początku była faworytem. Im nie przeszkadzają kontuzje czy kartki, bo zawsze mogą wystawić dobry zespół. Wiadomo jakie są kadry obu zespołów. Zestawienia są bez sensu. Wiosną bez przerwy mamy problemy z kartkami i kontuzjami. Do tego musiałem zmienić w czasie meczu dwóch piłkarzy. Sarki i Stjepanović złapali kontuzje. Mam nadzieję, że będą zdolni do gry w meczu z Ruchem - zakończył. Krzysztof Oliwa