Trener Wisły Franciszek Smuda – po porażce z Lechem 1-2 – nie miał wątpliwości: jego ekipa przegrała z powodu gry w liczebnym osłabieniu po kartce dla Donalda Guerriera.
- Normalnie nie powinniśmy tego spotkania przegrać, bo wszyscy wykazywali duże chęci do gry, walkę i zaangażowanie, ale sami pomogliśmy Lechowi, dostając czerwoną kartę. Inna sprawa to to, czy nie można było w tej sytuacji pokazać żółtej. Nie wiem jak sędzia uważał przy kartkowaniu, czy według niego Wisła miała tylko dostawać kartki, a Lech być oszczędzonym. Nie mogłem tego zrozumieć. Między innymi przez to przegraliśmy, bo gdybyśmy grali w 11 na 11, to wynik byłby inny - mówił Smuda.
- Linetty z Lecha zrobił trzy faule jeden po drugim i za każdym razem dostawał tylko upomnienie. Dopiero za czwartym faulem zobaczył kartkę. Widzieliśmy tu wielu sędziów i dziwiliśmy się jak dzielą kartkami. Ile fauli w tym meczu było puszczonych na Stiliciu, czy na Brożku, po których wychodziła kontra Lecha - dodał Franz.
- Guerrierowi tłumaczymy dniami i nocami - Sarkiemu też - jak powinni walczyć o piłkę, kiedy atakować wślizgiem, a kiedy odpuścić. To nieobliczalni ludzie. Nie kalkulują, wchodzą tak jak serce im podpowiada. Stało się. W przyszłości trzeba się zastanowić, co dalej, bo ze Śląskiem było to samo. Guerrier zrobił karnego i zremisowaliśmy, a mogliśmy wywalczyć całą pulę, podobnie jak w tym meczu - przypominał Smuda.
- Cofnęliśmy się po golu na 1-0, chcieliśmy grać z kontry, nie było potrzeby grania pressingiem. Bramki straciliśmy, gdy graliśmy osłabieniu. Zawsze kogoś brakowało w obronie i rywal to wykorzystał. Lech i Legia, gdy mają przewagę, to wykorzystają to z miejsca - tłumaczy.
- Nie będę się powtarzał. Wiemy, że to nie jest kadra, żeby z każdym wygrywać. Jesteśmy w stanie wygrywać, ale nie zawsze - dodał szkoleniowiec Wisły zapytany o to, czy na ławce nie brakuje mu "armat".
- Zostało nam jedno spotkanie i w Chorzowie będziemy musieli szukać punktów. - Uryga z Ruchem może grać, ale nie wiem jak z Głowackim, narzekał na bóle mięśnia i w sobotę go może zabraknąć - obawia się eks-selekcjoner przed wyprawą do Chorzowa.