Hiszpan Luis Fernandez jest w tym sezonie niekwestionowanym liderem Wisły Kraków. Nawet, gdy w meczu z Odrą Opole przydarzył mu się zmarnowany rzut karny, to zareagował najlepiej, jak mógł - po przerwie wbił rywalom aż dwie bramki. Zobacz: Kolejny szalony mecz Wisły Kraków! Po spotkaniu wyznał, że to była dla niego pierwsza zmarnowana "jedenastka" od wielu lat. - O ile w pierwszej połowie było słabiej, to w drugiej stanąłem na wysokości zadania, by pomóc drużynie. Wierzę w siebie, a drużyna we mnie, to nasz silny punkt - nawzajem mamy do siebie zaufanie. Przed przerwą zmarnowałem rzut karny, po raz pierwszy od dziesięciu lat - szacował Hiszpan. Jak sprawdziliśmy, nieco przeszacował: ostatni rzut karny zmarnował ponad 7 lat temu, w 2015 roku, w meczu z Llagosterą. To i tak jednak "kawał czasu". - Ale mecz trwa 90 minut, walczyliśmy do końca i zgarnęliśmy z Odrą trzy punkty. A to najważniejsze - podkreślał. Wisła Kraków. Luis Fernandez tłumaczy, jak pomógł zespołowi Radosław Sobolewski i jego sztab Zapytaliśmy Fernandeza, co takiego w przerwie powiedział drużynie trener Radosław Sobolewski, że przyniosło tak dobry efekt. Wskazał dokładnie, co pomogło zespołowi Wisły. - Musimy po tym meczu pogratulować całej drużynie, ale też szczególnie sztabowi trenerskiemu. W przerwie powiedzieli nam jasno, co mamy robić. Pokazali nam graficzne przykłady, przekazali dokładnie, że mamy w bocznym sektorze stwarzać sytuację przewagi dwa na jeden, przyspieszać grę, by następnie dośrodkować. To przyniosło efekt w postaci bramkowej, po takich wrzutkach. To dla nas bardzo ważne, że trener podejmuje tak dobre decyzje - przyznał w rozmowie z Interią. Wiśle bardzo pomogło w drugiej połowie starcia z Odrą wejście Alexa Muli. Hiszpański skrzydłowy po raz pierwszy dostał szansę dłuższej gry w krakowskim zespole i od razu pokazał, że w praktyce jest kandydatem do pierwszej jedenastki. - Mula to świetny zawodnik, potrzebujemy go. Miał pecha na początku roku, bo złapał uraz, ale teraz wraca. Osobiście jestem bardzo z tego powodu szczęśliwy, bo wiem, jak bardzo chciał się pokazać i grać. Tym razem wszedł w drugiej połowie i zagrał świetnie - nie krył Fernandez. - Cieszę się, bo ciężko pracowaliśmy w Turcji na zgrupowaniu. Pierwsza część sezonu była dla nas trudna mentalnie. Teraz jednak mamy pewność siebie, czujemy, że jesteśmy na dobrej drodze. Teraz jest czas na radość, a za moment szykujemy się do ważnego meczu z GKS Katowice. Zapytaliśmy Fernandeza, czy zgodzi się, że zespół Wisły w nowym roku zyskał tzw. zwycięską mentalność. O ile w poprzedniej rundzie krakowianie często potrafili się "posypać" mentalnie po stracie bramki, o tyle teraz widać, że do końca każdego meczu z pełną wiarą walczą o trzy punkty i na razie to przynosi efekt. - Nie do końca się zgodzę, wcześniej też walczyliśmy, ale mieliśmy pecha w pierwszej części sezonu. Traciliśmy wiele goli, popełnialiśmy wiele błędów, nie wykorzystywaliśmy naszych okazji. Tym razem z kolei mieliśmy sporo szczęścia przy bramkach - upierał się. Wisła Kraków. Luis Fernandez: Popatrzcie na Szymona Marciniaka! Fernandez odniósł się też do tego, z czym ostatnio często konfrontują się gracze Wisły, jeśli chodzi o boiskowe zachowania ze strony rywali. W meczu z Odrą wiele razy dochodziło do spięć między graczami obu ekip. Najpierw były faule, potem za tym szły popchnięcia, pyskówki, nerwy po obu stronach. - Nawet w Ekstraklasie drużyny przyjeżdżały zagrać z Wisłą wyjątkowo zmotywowane. Nie jest ważne, gdzie jesteśmy w tabeli. Nasi rywale przyjeżdżają, widzą ten stadion, kibiców, całą otoczkę i dla nich te mecze są często meczami roku - wskazywał. Hiszpan odniósł się w tym kontekście do reakcji sędziów. I za wzór postawił Szymona Marciniaka, arbitra niedawnego meczu Arka - Wisła. - Sędziowie nas czasem nie wspierają. Popatrzcie natomiast, jak w meczu z Arką sędzia Szymon Marciniak "zamknął" od razu mecz pod kątem takich zachowań. W pierwszych minutach pokazał od razu żółtą kartkę. I wszyscy go szanują. Tak to powinno być. Nie jest ważne, czy to pierwsza minuta, czy ostatnia. Jeżeli faul jest niebezpieczny, to należy się żółta kartka. I potem możemy grać znacznie lepiej. Ale jest jak jest, nie koncentrujemy się na tym, tylko na naszej grze. Czytaj także: Łukasz Koszarek brutalnie. Oto dlaczego "nie ma żalu, że kończy z kadrą"