Wyjazdowy mecz drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów ze Skonto Ryga miał być dla Wisły Kraków pierwszym oficjalnym spotkaniem i zarazem pierwszym poważnym testem w sezonie 2011/2012. Krakowianie z Rygi przywieźli zwycięstwo i chociaż swoją grą nie zachwycili, to egzamin bez wątpienia zdali. Wyraźnie przewyższali rywali wyszkoleniem technicznym i kontrolowali przebieg meczu od pierwszej do ostatniej minuty. Trener mistrzów Polski Robert Maaskant nie eksperymentował ze składem. Chociaż w letnim oknie transferowym Wisłę zasiliło aż sześciu piłkarzy, holenderski szkoleniowiec postanowił dać szansę tylko dwóm z nich. W wyjściowym składzie znalazło się miejsce dla Michaela Lameya i Ivicy Ilieva. Piłkarze Wisły od początku meczu próbowali narzucić rywalom swój styl gry, ale pierwszą składną akcję skonstruowali ich rywale. Po zaledwie 120 sekundach gry do zagranej z głębi pola piłki wystartował szybki Arturs Karasausks, ale w ostatniej chwili uprzedził go Osman Chavez. Na odpowiedź Wisły nie trzeba było długo czekać. Piłkę z prawego skrzydła wrzucił w pole karne Skonto aktywny od pierwszego gwizdka sędziego Patryk Małecki, ale Germans Malins spokojnie odprowadził ją wzrokiem. Łotewski bramkarz mógł być w opałach również kilkadziesiąt sekund później. Tym razem futbolówkę w jego pole karne wstrzelił Ivica Iliew, ale na rzut rożny wybili ją obrońcy. Potem gra nieco się uspokoiła a ciekawie robiło się właściwie tylko wtedy, gdy piłka znajdowała się pod nogami Maora Meliksona. Izraelczyk próbował sprytnymi podaniami stwarzać okazje partnerom, ale ci kilkakrotnie nie potrafili dobrze odczytać jego intencji. Chociaż wiślacy przez pół godziny niemal nie schodzili z połowy Skonto, to klarownych sytuacji było jak na lekarstwo. Gorąco pod bramką Łotyszy zrobiło się dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. Znowu dał o sobie znać Melikson - tym razem uderzył sprzed pola karnego, a Malins odbił piłkę przed siebie. Trybuny zamarły, w polu karnym przez moment się zakotłowało, ale ostatecznie żaden z wiślaków nie zdołał dopaść do futbolówki. Wiślacy atakowali coraz bardziej zdecydowanie i w końcu znaleźli sposób na szczelną dotąd obronę Skonto. Prawą stroną popędził Michael Lamey, dostał ładne podanie od Meliksona i wstrzelił piłkę w pole karne. Obrońca Skonto Renars Rode próbował rozpaczliwym wślizgiem wybić futbolówkę na rzut rożny, ale zamiast tego posłał ją do siatki i sektor zajmowany przez fanów Wisły eksplodował radością. Po zdobyciu pierwszego gola krakowianie ruszyli na rywali i już po chwili mogli prowadzić 2-0. Tym razem dośrodkował Iliew, ale piłka przeleciała przez całe pole karne i nie znalazła adresata. Kiedy mistrzowie Polski czekali już na gwizdek kończący pierwszą połowę, nieporadni do tej pory w akcjach zaczepnych piłkarze Skonto poważnie zagrozili bramce strzeżonej przez Siergieia Pareikę. Po wymianie piłek w środku pola z dalszej odległości uderzył Aleksandrs Fertovs, ale estoński bramkarz Wisły nie dał się zaskoczyć. Drugą połowę lepiej rozpoczęła Wisła, która co prawda nie atakowała już z takim rozmachem jak w końcowych minutach pierwszej odsłony, ale spokojnie regulowała tempo gry czekając na błąd rywali. Asekuracyjnie ustawione Skonto ani myślało się jednak odkrywać. Piłkarze Mariansa Paharsa szansy na wyrównanie upatrywali raczej w kontratakach. W środku pola ich grę próbował uporządkować Igors Tarasovs, ale jego partnerzy nie potrafili dostosować się poziomem do jego niezłej gry. Akcje Wisły nabierały tymczasem tempa. Dwukrotnie groźnie z dystansu strzelał Małecki, ale Malins za każdym razem był na posterunku. Mało widoczny był grający na szpicy ataku Cwetan Genkow, z pola widzenia zniknął też Melikson. Trener Maaskant postanowił rozruszać trochę ofensywę swojego zespołu i zamienił pozycjami Izraelczyka z Iliewem, ale nawet to niewiele pomogło. Sytuację próbował zmieniać także Pahars. Szkoleniowiec Skonto na ostatnie 25 minut wpuścił na boisko błyskotliwego Bally'ego Smarta, który po ledwie kilkunastu sekundach na placu gry strzałem z dystansu sprawdził czujność bramkarza Wisły. Pareiko wyciągnął się jak struna i sparował uderzenie zawodnika gospodarzy na rzut rożny. Groźna akcja Smarta wcale nie okazała się jednak dla krakowian zimnym prysznicem, bo w dalszym ciągu grali oni ospale i coraz częściej popełniali proste błędy. Śmielej zaatakowali natomiast zawodnicy Skonto, a świetną zmianę dał zwłaszcza Smart, który dla obrońców Wisły kilkakrotnie okazywał się zwyczajnie zbyt szybki. Nawet jednak kiedy Łotysze zbliżali się do bramki gości, brakowało im wykończenia akcji. Nadzieję na remis Skonto straciło ostatecznie w 84. minucie, kiedy za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał doświadczony Juris Laizans. Grający w dziesiątkę gospodarze w ostatnich minutach mieli jeszcze ostatnią szansę na wyrównanie, ale po ostrym dośrodkowaniu Smarta piłkę wypiąstkował Pareiko. Potem już do końca Łotysze nie zdołali poważnie zagrozić bramce Wisły i ostatecznie przegrali z mistrzami Polski 0-1. Rewanż 19 lipca w Krakowie. Bilety na to spotkanie są już w sprzedaży. Bartosz Barnaś, korespondencja z Rygi Skonto Ryga - Wisła Kraków 0-1 (0-1) Bramka: 0-1 Renars Rode (40. samobójcza) Skonto Ryga: Germans Malins - Deniss Kacanovs, Renars Rode, Vitalijs Smirnovs, Rusłan Mingazov- Aleksandrs Fertovs, Juris Laizans, Igors Tarasovs, Armands Petersons (67. Bally Smart) - Valrijs Sabala (77. Kristafs Blanks), Arturs Karasausks (62. Fabio Pereira) Wisła Kraków: Sergei Pareiko - Michael Lamey, Kew Jaliens, Osman Chavez, Dragan Paljić - Cezary Wilk, Radosław Sobolewski - Patryk Małecki, Maor Melikson (86. Łukasz Garguła), Ivica Iliew - Cwetan Genkow (75. David Biton) Żółte kartki: Juris Laizans (Skonto) Czerwone kartki: Juris Laizans (Skonto, 84. minuta za dwie żółte) Sędzia: Menashe Masiah (Izrael) Widzów: 5200 Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Skonto - Wisła Eliminacje Ligi Mistrzów - sprawdź szczegóły!