Trener Jerzy Brzęczek zadziałał ozdrowieńczo na szatnię Wisły, ale kilka rzeczy jest nadal do poprawy. Po pierwsze, sfera mentalna Wisły Aż do pierwszych minut II połowy Wisła była zespołem wyraźnie lepszym, już do przerwy mogła prowadzić 3-0, ale stemplowała słupki i poprzeczki. W 50. min nadziała się na kontrę, po której Mikołaj Biegański podarował Piastowi rzut karny, zupełnie niepotrzebną wycieczką i rzutem pod nogi, spychanego do roku rywala. Kamil Wilczek wyrównał. Takie rzeczy, jak dość przypadkowa strata bramki się zdarzają i to często. Natomiast zespołowi walczącemu o utrzymanie, nie powinien się zdarzyć przestój, jaki spowodowała utrata gola. "Biała Gwiazda" przestała walczyć na dobre 10-15 minut i dopiero drugie trafienie Wilczka ją otrzeźwiło, ponagliło do dalszej, bojowej postawy. Po drugie, skuteczność. Do poprawy "na wczoraj" Ją naprawdę da się poprawić. Gdyby wiślaków poprosić o tak częste ostrzelanie słupków i poprzeczki na treningu, z pewnością by się im nie udało. Trening strzelecki, nawet indywidualny, na koniec zajęć, bez polecenia trenera, nie jest żadną pilnie strzeżoną techniką kosmiczną. Da się w nim wypracować automatyzmy, celność nawet zmęczonej nogi. W niedzielę Wisła miała 20 sytuacji bramkowych, z których zdobyła tylko dwie bramki. Piast dorobek strzelecki miał identyczny, ale stworzył tylko 13 sytuacji. Po trzecie, bramkarz Mikołaj Biegański ma niewątpliwie spory talent i dysponuje świetnym czasem reakcji, intuicją na linii. Ma tylko jeden problem: jest najniższym bramkarzem w stawce i cała liga o tym wie, że ten zawodnik nie czuje się pewnie na przedpolu. Mistrzami świata w wyskoku do górnej piłki nie są też stoperzy Michal Frydrych i Jospeh Colley. Sytuacja, w której Jakub Czerwiński dorzuca wrzutkę do Kamila Wilczka nie miała prawa zakończyć się bramką. Tak leniwie i nisko lecąca piłka musi paść łupem bramkarza. Spośród bramkarzy, którzy w tym sezonie rozegrali co najmniej 10 spotkań lepszą skuteczność od Biegańskiego, który obronił 74.8 procent strzałów, mają tylko: Artur Boruc Legii (78.6 proc), Zlatan Alomerović z Jagiellonii (77.2 proc) i Rafał Strączek ze Stali Mielec (75.8 proc). Zatem pod tym względem Mikołaj jest w ligowej czołówce. Natomiast musi popracować nad interwencjami przed bramką. Wyższy już nie będzie, ale silniejszy, bardziej zdecydowany może być. Do takich dośrodkowań, jak to Czerwińskiego trzeba ruszyć, jak do ognia! Oczywiście, w tej sytuacji Enis Fazlagić mógł także skuteczniej zablokować dośrodkowanie Czerwińskiego. Nie poprzez wystawienie nogi, tylko zasłonienie całym ciałem światła bramki. Po czwarte, jutro. Trzeba zacząć wygrywać Przed meczem wydawało mi się, że jeśli Wisła nie pokona Piasta, będzie pogrzebana. Później spojrzałem jednak na tabelę i okazało się, iż wiślakom udało się odrobić punkt do Zagłębia Lubin. Wydaje się, że gra "Białej Gwiazdy" prezentuje się lepiej. Pytanie, czy tak samo będzie na tle przeciwników, którzy zagrają mniej otwarcie niż Piast czy Lech? A właśnie z takimi, będzie się mierzyć od 28. kolejki ekipa Jerzego Brzęczka. Sęk w tym, że w niedzielnym meczu z Górnikiem Zabrze Wisła Kraków nie będzie już miała żadnej wymówki. To starcie musi wygrać, w przeciwnym razie będzie musiała szukać szczęścia w Fortuna 1. Lidze. Ekipa trenera Brzęczka pozostaje jedynym zespołem w lidze bez zwycięstwa w 2022 r. Na remisach do utrzymania z pewnością nie dojedzie. Pozostałe mecze Wisły: Górnik Zabrze (dom), Śląsk Wrocław (wyjazd), Wisła Płock (d), Cracovia (w), Jagiellonia (d), Radomiak (w), Warta (d). Pozostałe mecze Zagłębia Lubin: Stal Mielec (d), Cracovia (w), Górnik (d), Lechia (d), Radomiak (w), Raków (d), Lech (w). Michał Białoński, Interia