Wisława Szymborska otrzymała Nagrodę Nobla, Adam Małysz wygrał pierwszy w życiu Puchar Świata, a na ekrany kin wchodził film "Młode Wilki". To właśnie od tego czasu Wisła nieprzerwanie grała w Ekstraklasie. Dziś, po 26 latach, 13-krotny mistrz Polski żegna się z Ekstraklasą. To było pożegnanie, jakiej po tej drużynie można było spodziewać. To już nie jest zespół przez lata napędzany pieniędzmi Bogusława Cupiała i skupujący reprezentantów Polski. Nie jest to również drużyna trenera Maciej Stolarczyka, która, choć nie dostawała wypłat, to piłkarze szli za sobą w ogień, więc strzelanie bramek rywalom pokroju Radomiaka nie stanowiło żadnego problem. Dzisiejsza Wisła to jednak eksperyment na żywym organizmie. Eksperymentowali właściciele, eksperymentował dyrektor sportowy, rozwiązań szukali też trenerzy. Poszukiwano recepty na budowanie nowej Wisły, a stworzono truciznę, którą wiślacy w meczu z Radomiakiem wypili duszkiem. O sytuacji krytycznej, staniu pod murem i nożu na gardle kibice Wisły słyszeli od tygodni. Krakowianie nie wygrywali kolejnych spotkań, marnowali kolejne okazje do wyjścia ze strefy spadkowej, aż w końcu stało się - to nie Wisła decydowała o własnym losie, tylko musiała oglądać się na rywali. A ci w przedostatniej kolejce w większości zrobili to, co piłkarze Jerzego Brzęczka powinni zrobić już dawno temu - odpędzili od siebie widmo spadku. Jagiellonia zremisowała z Legią, Zagłębie wygrało z Rakowem, a Stal Mielec zremisowała ze Śląskiem Wrocław. Po tych spotkaniach stało się jasne, że jedynym zespołem, który Wisła może wyprzedzić jest Śląsk Wrocław, i aby mieć na to szansę, krakowianie musieli wygrać w Radomiu. W pierwszej połowie był to pojedynek słabej drużyny z bardzo słabą. Radomiak nie oddał żadnego celnego strzału, za to Wisła miała Georgija Cwitaiszwiliego. Gruzin nie jest asem w obronie, ale w ofensywie zdecydowanie przerasta większość ligowców. Do tej pory kręcił rywalami, ale niewiele z tego wynikało. W Radomiu ograł jednak dwóch rywali i w końcu postawił kropkę nad "i" posyłając piłę obok bezradnego Filipa Majchrowicza. W taki sposób Wisła oddał pierwszy celny strzał w pierwszej części, który dał jej też prowadzenie. W przerwie trener Mariusz Lewandowski próbował ożywić ofensywę i przeprowadził aż trzy zmiany. Wszyscy wprowadzeni zawodnicy nie zdążyli jednak jeszcze dotknąć piłki, a Wisła już prowadziła dwoma bramkami po uderzeni Stefana Savicia. Krakowianie znajdowali się w komfortowej sytuacji i powoli mogli rysować scenariusze na ostatnią kolejkę, gdy zawiódł ten, który miał dać spokój. Marko Poletanović zamiast szanować piłkę stracił ją w środku pola, co napędziło Radomiak do jednego z nielicznych ataków, po którym piłkę z bliska do siatki wbił Karol Angielski. Ale to był dopiero początek kłopotów wiślaków. Piłkarze Brzęczka kompletnie się rozkleili i Angielski w przeciągu dwóch minut wbił im dwa gole. Kiedyś taki piłkarz marzyłby, żeby zagrać przeciwko Wiśle, a dziś w niewiele ponad kwadrans zdegradował ją do I ligi. Co działo się w ostatniej kolejce naszej Ekstraklasy - sprawdź w naszym programie wideo! Wisła Kraków spadła z Ekstraklasy Teraz wiślacy będą mieli niewiele czasu, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Właściciele zapewniają, że nie zostawią klubu. Przy Wiśle ma też zostać większość sponsorów. Rewolucja czeka za to drużynę, a prawdopodobnie odpowiedzialny będzie za nią trener Jerzy Brzęczek, któremu ma zostać powierzona misja powrotu do Ekstraklasy. Radomiak - Wisła Kraków 4-2 (0-1) Bramka: Angielski (50., 67., 69), Abramowicz (86.) - Citaiszwili (8.), Savić (48.). Statystyki i składy dostępne są TUTAJ https://sport.interia.pl/pilka-nozna/mecz-radomiak-radom-wisla-krakow-pko-ekstraklasa,spmi,124413