<a href="http://sport.interia.pl/news/wisla-gromi-lks-i-lideruje,1308268">ZOBACZ, JAK WISŁA ROZBIŁA ŁKS ŁÓDŹ!</a> "Pepe" to specjalista od strzelania goli Bogusławowi Wyparle. - To już mój piąty gol strzelony Bodziowi - wylicza Piotr. - Zawsze mi ten bramkarz "leżał". Dzisiaj dostałem podanie z lewej strony, piłka mi uciekała, więc musiałem strzelać na wślizgu. Kątem oka zobaczyłem, że Bodzio jest w krótkim rogu, więc uderzyłem w długi i weszło. Ćwielong w wyjściowym składzie "Białej Gwiazdy" zastąpił kontuzjowanego Rafała Boguskiego. - Cieszę się z tego, że trener wybrał właśnie mnie. Wydaje mi się, że szansę wykorzystałem. Cieszymy się z wygranej 4:0 i już chyba nikt nie będzie narzekał, że nasza skuteczność jest mizerna. Wprawdzie mogliśmy strzelić i siedem goli, ale nawet cztery na boisku rywala to niezły wynik - zaznacza "Pepe". Dlaczego pierwsze 20 minut było słabsze w wykonaniu Wisły? Atakował wówczas ŁKS. - Nie było tak źle. ŁKS przecież nie miał klarownych sytuacji. Mieliśmy założenie, żeby spokojnie rozgrywać piłkę, kontrolować sytuację. Wywiązaliśmy się z niego - uważa Piotr. Mimo dobrego występu w Łodzi sytuacja Ćwielonga nie jest różowa. Jeśli przed starciem z Lechią wykuruje się Rafał Boguski, to "Pepe" najpewniej usiądzie w rezerwie. - Czy tak się stanie, to już zależy od trenera. Każdy z nas robi wszystko - na treningach i w meczach, by wywalczyć miejsce w składzie - podkreśla. ? Najważniejsze, że drużyna korzysta na tej rywalizacji. Michał Białoński, Łódź