- Nawałka robi dobrą robotę w Zabrzu. Kiedy jesienią szukałem trenera, myślałem o Nawałce, którego wiązał jednak kontrakt z Górnikiem. Może przyjdzie do nas latem, ale jeśli Wisła zdobędzie Puchar Polski, to Tomasz Kulawik może dostać kolejną szansę. Smuda też wchodził w grę, myślałem również o Danie Petrescu. On jako trener Wisły w 2006 r. bardzo mi się podobał. Był ambitny i pracowity. Miał za sobą szkołę rumuńską i angielskie doświadczenia. Ale mi odmówił, bo nie wspomina dobrze piłkarzy Wisły - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" właściciel Wisły Kraków Bogusław Cupiał. To ważna deklaracja Bogusława Cupiała, która dowodzi, że właściciel Tele-Foniki i Wisły wyciąga wnioski ze swych błędów. Rozważa, bądź rozważał zatrudnienie przy Reymonta Adama Nawałkę, Franciszka Smudę i Dana Petrescu, choć każdego z nich zwalniał w przeszłości, a w wypadku "Franza" i Nawałki robił to nawet dwukrotnie. Zwolnienie Petrescu w 2006 r. - w przeddzień obchodów stulecia klubu - wywołało wiele kontrowersji i protest kibiców. Sęk w tym, że obecnie na zatrudnienie Dana Petrescu nie stać nie tylko Wisły, ale żadnego polskiego klubu. Dan już trzeci rok pracuje z powodzeniem w Rosji (obecnie w Dynamie Moskwa, a wcześniej w Kubaniu Krasnodar), a to znacznie wyższa finansowa półka od polskiej Ekstraklasy. W grudniu ubiegłego roku minęło piętnaście lat, odkąd Cupiał przejął Wisłę. Na pytanie Stefana Szczepłka z "Rzeczpospolitej" o to, czy warto było inwestować w klub, odpowiada niejednoznacznie: "Zdecydowanie tak. Ale dziś na taką transakcję chyba bym się nie zdecydował. Wtedy wszystko było znacznie prostsze." Cupiał podkreśla, że zaległości finansowe w Wiśle nie mają nic wspólnego z sytuacją, w jakiej jest Tele-Fonika: "Nie mam żadnych kłopotów finansowych, a firma jest w dobrej kondycji. Zaległość wynika z czego innego. Zawodnicy mają kontrakty, które muszą wypełniać obydwie strony. Gra, jaką zaprezentowali jesienią, woła o pomstę do nieba. Oczywiście otrzymają swoje należności, bo u mnie nigdy zaległości nie było i nie mam żadnych długów. Ale niech najpierw pokażą na boisku, że grają w tej samej drużynie co ich właściciel, który pieniędzy nie drukuje, tylko je zarabia" - mówi Cupiał. Właściciel "Białej Gwiazdy" zdradza też, że "średnia płaca w Wiśle wynosi około 40 tys. złotych miesięcznie. Są piłkarze, którzy zarabiają znacznie więcej, ale to może długo nie potrwać." Prezes Cupiał nadal nie zamierza inwestować w szkolenie młodzieży, gdyż woli sprowadzać "gotowych" piłkarzy z zagranicy, którzy zagwarantują mu sukces ("Wolę postawić na zawodnika z zagranicy, który bywa tańszy i mniej z nim kłopotu"). O tym, dlaczego zbankrutował pomysł międzynarodowej drużyny zbudowanej za kadencji prezesa Bogdana Basałaja przez zatrudnionego przez niego menedżera Stana Valckxa boss mówi: "W tym przypadku sprawa wymknęła się spod kontroli, ktoś nadużył mojego zaufania, dlatego w klubie doszło do zmian personalnych. Ale wracamy do normy." Cupiał deklaruje też, że nie zamierza się wycofywać z Wisły. Nie porzucił także planu awansu do Ligi Mistrzów. "Silna Wisła jest potrzebna całej polskiej piłce." - deklaruje w "Rzeczpospolitej". Cały wywiad znajdziesz tu!