Wisła długo biła głową w mur, później popełniła szkolny błąd i wydawało się, że jej seria wygranych zostanie zakończona. W doliczonym czasie gry sędzia Marcin Kochanek zdecydował się jednak podyktować rzut karny i bohaterem krakowian po raz kolejny został Luis Fernandez. Zdecydowana przewaga Wisły Kraków Krakowianie spotkanie rozpoczęli, jakby nie chcieli przestraszyć rywala, a raczej próbowali sprawdzić, na co stać tyszan. - Wisła jest faworytem, ale gra za spokojnie i zbyt leniwie atakuje - analizował w Polsacie Sport Maciej Żurawski, były napastnik "Białej Gwiazdy". Wiślacy zagrażali głównie z rzutów rożnych, ale z czasem się rozkręcil. Dwa razy świetnie interweniował Konrad Jałocha po uderzeniach Angela Rodado. Z kolei Miki Villar i Boris Moltenis uderzali niecelnie, a gwiazdor Wisły - Luis Fernandez, najlepszą okazję miał po uderzeniu z rzutu wolnego, z którym Jałocha również sobie poradził. Po pierwszej połowie przewaga krakowian była zdecydowana. Gospodarze mieli ponad 70 proc. posiadania piłki i oddali cztery celne strzały, za to jedyne celne uderzenie gości ledwie doleciało do rąk Mikołaja Biegańskiego. Drugą połowę krakowianie również zaczęli od serii rzutów rożnych, ale tym razem rozegrali je inaczej. Po jednym z krótkich podań Alex Mula huknął zza linii pola karnego, Jałocha po raz kolejny odbił piłkę, ale tym razem dopadł do niej Bartosz Jaroch i było 1-0. - Przy takiej grze i wyniku Wisła ma wszelkie atuty, by teraz spokojnie kontrolować spotkanie - przyznał Żurawski. Krakowianie jednak sami wytrącili sobie atuty z ręki. Niepotrzebnie się cofnęli, dali szansę na rozkręcenie się rywalom, a do tego popełnili spory błąd. Villar niepotrzebnie sfaulował w polu karnym Kacpra Skibickiego i za moment z 11 metrów trafił Krzysztof Wołkowicz. Było 1-1 i nagle wiślakom zaczęło się spieszyć. "Biała Gwiazda" zaczęła atakować, trener Radosław Sobolewski przeprowadzał zmiany, ale jego piłkarze wciąż byli nieskuteczni. Luis Fernandez znów bohaterem Od 84. minuty goście grali w osłabieniu, bo drugą żółtą kartkę otrzymał Mateusz Radecki. Wiślacy dalej atakowali i mieli doskonałą okazję, po której domagali się rzutu karnego. Sędziowie VAR długo oglądali sytuację i w końcu zdecydowali, że Nemanja Nedić sfaulował Vullneta Bashę i podyktowali "11". Do piłki podszedł Fernandez, bez mrugnięcia okiem zmylił bramkarza i dał Wiśle wygraną. Dzięki zwycięstwu Wisła przesunęła się z szóstego na czwarte miejsce w tabeli, ale najgroźniejsi rywale w tej kolejce jeszcze nie grali. GKS Tychy jest na 11. pozycji. PJ