Osiem transferów, dwa last minute, zmiana trenera, sięgnięcie po Jerzego Brzęczka - to wszystko na razie nie działa, choć sprowadzony ostatnio napastnik Elvis Manu nie zdążył jeszcze wyjść na murawę. Fakty są brutalne: Wisła nie była w stanie poważniej zagrozić bramce drużyny z czwartego poziomu rozgrywkowego i po rzutach karnych pożegnała się z Pucharem Polski. Ryzyko spadku Wisły wzrosło do ponad 60 procent Z obliczeń statystyków, na czele z Piotrem Klimkiem, ryzyko spadku Wisły wzrosło - po porażce z Legią - z 50 do 61.2 procent. Na dodatek terminarz jest surowy. Ekipa, która nie poradziła sobie z trzecioligowcem w sobotę zmierzy się na wyjeździe z Lechią Gdańsk, 13 marca podejmie rozpędzonego Lecha Poznań, 19-20 marca wyjedzie do Szczecina na mecz z Pogonią. Konkurenci do walki o utrzymanie nie dość, że lepiej punktują i się prezentują, to jeszcze mają łatwiejszy teoretycznie rozkład gier. Smuda: Może być "adios" Wisły z Ekstraklasą - Jeżeli w tych meczach Wisełka solidnie nie zapunktuje, to może być "adios" z Ekstraklasą - martwi się były selekcjoner, a dziś trener Wieczystej Kraków Franciszek Smuda. - Jestem zdziwiony ostatnim oknem transferowym. Cała Ekstraklasa wiedziała, że Wisła potrzebuje napastnika. Tymczasem Felicio Brown Forbes dostał wolne, bo miał być wytransferowany. W końcu zostaje. Na 12 kolejek do końca sezonu Wisła jest bez napastnika w treningu. Jan Kliment jest słaby, a Zdenek Ondraszek nie przypomina siebie sprzed trzech lat - dziwił się w JSBG Piotr Jawor. - Jak można było tak przespać okno transferowe? Najwyraźniej Wisła nie zdawała sobie sprawy z tego, że faktycznie jest zagrożona degradacją - dodaje. CZYTAJ TEŻ: Jerzy Brzęczek poprowadził doping po meczu z Górnikiem Jasnej Strony Białej Gwiazdy możesz słuchać na Spotify, Soundcloudzie i Apple Podcast. MiBi, Interia