Grająca przez większość meczu Wisła zebrała pochwały z ust komentatorów. Cóż z tego, skoro punkty uciekły i to w starciu z bardzo słabo dysponowanymi "Miedziowymi", którzy po 28 minutach musieli sobie radzić bez kontuzjowanego lidera drugiej linii - Filipa Starzyńskiego. Duet Sadlok - Frydrych oznacza kłopoty Trener Adrian Gula, w ramach utrzymywania Macieja Sadloka w rytmie meczowym, postanowił wystawić rutynowanego piłkarza w parze z Michalem Frydrychem. Jakby niepomny tego, że niezdarne podanie Sadloka w Białymstoku wpakowało na "minę" Frydrycha, co zakończyło się czerwoną kartką już po dziewięciu minutach i porażką 1-3. Teraz Sadlok piłkę, która była podana na skrzydło, a więc poza światło bramki, pechowo trącił głową, przez co ona zaczęła zmierzać na bramkę i za plecy Frydrycha, który znów ratował się faulem. Faulem na wagę wykluczenia. Wisła jak kamikadze, z wysokim pressingiem Pomimo utraty zawodnika, wiślacy postanowili nie kalkulować i grać dalej ofensywnie. Atakować rywala wysokim pressingiem. Podbiegali nawet pod Dominika Hładuna, gdy Zagłębie wycofywało do niego piłkę. Z jednej strony odważne ustawienie dało czystą pozycję Janowi Klimentowi, który wykorzystał nieporozumienie między Patrykiem Szyszem a Hładunem (wiślak nie trafił na pustą bramkę), z drugiej jednak, jasnym było, że tracącej na puste przebiegi energię Wiśle w końcu zabraknie prądu. Tak też się stało. Po upływie 65 minut. Zagłębie zaczęło zagrażać bramce raz po raz, Mikołaj Biegański trzykrotnie ratował zespół. Grzechy stare na świat: krycie na radar i brak doskoku do rywala Do traconych w ten sposób bramek przez Wisłę Guli zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Przy golu na 1-1 Aschraf El Mahdioui za późno doskoczył do Łukasza Poręby, więc ten dokładnie podał w pole karne do Adama Ratajczyka. Ratajczyk oddał do Karola Podlińskiego, który wyłożył piłkę Saszy Żivcovi, a ten wykonał wyrok na defensywie Wisły. Przy drugiej bramce Ratajczyk dośrodkował dokładnie, mimo biernej obecności przy nim Patryka Plewki, Serafin Szota przegrał pojedynek powietrzny z Podlińskim, a na dalszym słupku nikt nie pilnował Szysza, który zapewnił zwycięstwo lubinianom. Szysz był pewnie spalony, gdyby linii obronnej nie złamał Matej Hanousek. I tak Wisła zostawiła punkty w Lubinie. Oczywiście akcja duetu El Mahdioui - Konrad Gruszkowski, który zapuścił się w pole karne, dając prowadzenie "Białej Gwieździe", to był promyk nadziei dla kibiców z Krakowa. Promyk, który nie zamienił się na choćby jeden punkt. Fałszywy gwizdek sędziego W tej rundzie Wisła ma pecha, bo jeśli sędzia się myli, to na ogół na jej niekorzyść. Nie inaczej było w Lubinie. Patryk Plewka uciekł Jakubowi Żubrowskiemu i wpadał w pole karny, gdy rywal trącił go od tyłu kolanem. Sędzia Zbigniew Dobrynin pokazał żółtą kartkę wiślakowi, za rzekome symulowanie upadku. Tymczasem powinien ukarać drugą żółtą kartką Żubrowskiego. To była 56. min. Wisła prowadziła 1-0. "Miedziowi" musieliby grać również w dziesiątkę i ten mecz nie musiał się dla nich tak pomyślnie skończyć.CZYTAJ TEŻ: Kontrowersje sędziowskie z meczu Zagłębie - Wisła Kraków Derby Małopolski z Termalicą o ucieczkę przed strefą spadkową W ten sposób piątkowe derby Małopolski z Bruk-Betem Termalicą urastają dla wiślaków do miana "być albo nie być". Na wypadek porażki i wobec faktu, że Legia nie dość, że zmienia trenera, to jeszcze zaczyna odrabiać ligowe zaległości (już w środę gra u siebie z Zagłębiem), wiślakom grozi spędzenie zimy w strefie spadkowej. Wobec faktu, że wyprzedzić ją mogą Górnik Łęczna, który podejmuje w niedzielę Zagłębie Lubin i Legia, która zmierzy się także z Radomiakiem i Bruk-Betem jeszcze w tym roku. Michał Białoński, Interia