Żukow do Wisły trafił w styczniu 2020 roku z Kajratu Ałmaty. Miał za sobą występy w lidze belgijskiej, holenderskiej czy rosyjskiej, ale nigdzie nie zagrzał miejsca. Najlepiej czuł się w Kazachstanie, w którym z FC Astana grał nawet w fazie grupowej Ligi Mistrzów. W Wiśle wiodło mu się różnie, bo trochę przeszkadzały kontuzje. Przez 2,5 sezonu wystąpił w 56 meczach ligowych, a 12 razy wchodził na boisko jako zmiennik. Zdobył tylko jednego gola i miał cztery asysty. Trenerzy raz go widzieli jako defensywnego pomocnika, a raz jako ofensywnego. Najpierw podpisał umowę na rok, a potem przedłużył do czerwca 2024 roku. Jednak po spadku Wisły z ekstraklasy rozwiązał kontrakt i trafił do chińskiego CZ Mighty Lions. Gieorgij Żukow: Do tego Ekstraklasa jest idealna Jak przyznaje w rosyjskim www.championat.com, zrobił to dla pieniędzy. Zachwala bowiem polską ekstraklasę. - W Polsce było świetnie. Rozgrywki są dobrze zorganizowane, ale w Chinach po prostu lepiej płacą, dlatego odszedłem - przyznaje Żukow. - Jeśli jesteś młodym zawodnikiem i twoim celem jest rozwój, podniesie wartości to Ekstraklasa, jest idealna. Ten rynek jest stale monitorowany przez skautów z topowych lig. Żukow wspomina też kibiców Wisły. Z racji tego, że ma imię i nazwisko takie samo jak rosyjski marszałek z czasów II Wojny Światowej krakowscy fani nazywali go generałem. Choć wojskowy był jednym z wojennych bohaterów ZSRR, to był też oskarżany o wiele okrucieństw. - Kibice wiedzieli, kim był marszałek Żukow, ale tym się nie przejmowali. Ja też nie czułem niczego negatywnego w nazywaniu mnie generałem - dodaje piłkarz Żukow.