Wszelkie znaki na ziemi i niebie przeczą temu, że najlepszy polski zespół awansuje do Ligi Mistrzów. Już dawno pod względem transferów przy Reymonta nie było takiej posuchy. Jeszcze nigdy na tak wczesnym etapie eliminacji mistrz Polski nie trafił na tak mocnego rywala, jak Beitar. Nie zdarzyło się jeszcze, by przed batalią o Champions League nasz reprezentant, by utrzymać rytm meczowy, musiał grać sparing z własną młodzieżą, bo przez chaos wywołany urągającą zasadom sprawiedliwości decyzję Trybunału Arbitrażowego przy PKOl liga nie może wystartować. Przeciw Wiśle przemawiają nawet bukmacherzy. Za wygraną lub remis w pierwszym meczu zespołu, który - jakby nie było - był rozstawiony podczas losowania, można zarobić nawet 3,50 za każdą postawioną złotówkę! Ale sport kochamy właśnie za to, że bywa zupełnie niewytłumaczalny i niezależny od wielkiej kasy. Bogusław Cupiał przerabiał już wariant "wyścig zbrojeń przed Ligą Mistrzów". W odstępie kilku miesięcy Henrykowi Kasperczakowi zatrudnił Tomasza Kłosa, Radosława Majdan, Nikolę Mijailovicia, Kalu Uche (powrót z Bordeaux), Tomasza Dawidowskiego, Marka Zieńczuka (obaj za milion euro!) i Marcina Kuźbę. Efekt? Wszyscy pamiętamy - kraksa w starciu z Realem Madryt. Wtedy los był kapryśny dla Wisły, więc może teraz uda się jej - z pozoru "na wariata" - otworzyć podwoje Ligi Mistrzów?! Najważniejsze, że Maciejowi Skorży udało się obudzić ducha bojowego w drużynie. Wbrew temu, że nie zrealizowano zapowiedzi wzmocnień, piłkarze myślą tylko o tym, jak znieść z powierzchni boiska Beitar Jerozolima. - Transfery? To nie nasza sprawa. My myślimy o własnej grze, a ja nie jestem zadowolony z tego, co pokazałem w sparingu z Liverpoolem - powiedział mi Paweł Brożek, który gustownie wyglądał w nowej koszulce skrojonej przez Umbro.