Jerzy Brzęczek ożywił ofensywę, ale nie na tyle, by Wisła strzelała bramki Jerzy Brzęczek podjął się misji ratowania Wisły Kraków przed degradacją. Na trzech pozycjach skorygował skład, przeszedł do znanego z jego reprezentacji ustawienia 1-4-1-4-1, pobudził też zespół mentalnie, ale cały czas daleka droga przed nim i jego podopiecznymi. Na przedmeczowej konferencji trener Brzęczek wychwalał za profesjonalizm i poświęcenie Michala Szkvarkę, ale na kluczową pozycję środka drugiej linii posłał za niego Stefana Savicia. Do ataku desygnował Zdenka Ondraszka, zamiast zawodzącego dotąd jego rodaka Jana Klimenta. Na lewym skrzydle dał szansę Momowi Cisse, kosztem Dora Hugiego. Nowe porządki pozwoliły ożywić ofensywę do tego stopnia, że Wisła wreszcie zaczęła zagrażać bramce. Na razie nie wystarczyły do strzelania bramek. Kibice muszą się pocieszać czterema celnymi strzałami. W pierwszych dwóch meczach tego roku krakowska ofensywa była najlepszym środkiem nasennym. Nie stresowała bramkarza rywali, nie oddawała celnych strzałów. W spotkaniu z Górnikiem Łęczna kibiców rozgrzały trzy akcje w pierwszym kwadransie, a do siatki i to dwukrotnie mógł trafić Savić, który dostał brawa od trenera Brzęczka, ale bardziej za chęci niż za precyzję. Dryblingiem, odwagą błysnął też Momo Cisse, po którego uderzeniu odbita piłka od nogi obrońcy sprawiła sporo kłopotów Maciejowi Gostomskiemu. Po niezłym początku krakowianie stracili animusz i Górnik opanował środek pola. Wyszedł wyżej, sprawnie kierowany w drugiej linii przez Janusza Gola i Szymona Drewniaka. Wisła zbyt łatwo oddała inicjatywę, z poczynań jej piłkarzy aż bił brak pewności siebie. Mateusz Młyński dryblingiem zgubił kryjącego go rywala, by przed polem karnym się przewrócić. Nikola Kuveljić przechwytywał piłkę, wyprowadzał kontry, by podawać niecelnie, czy popełniać naiwne faule na osaczonym przeciwniku. Zmiany niewiele wniosły. Wisła znów bez gola Nowy trener próbował odmienić obraz meczu zmianami. Dor Hugi już od początku II połowy wszedł za Młyńskiego, przed upływem godziny pojawili się Luiz Fernandez i Jan Kliment. Obaj zawiedli, zderzyli się fizyczności rywali. Domagali się podyktowania rzutów wolnych po wejściach ciałem rywali, ale gwizdek milczał. "Witajcie w PKO Ekstraklasie. Nauczcie się jej" - zdawał się im mówić młody arbiter Wejherowa Damian Kos. Wisła miała lepszych piłkarzy, ale Górnik Łęczna miał lepszy zespół, który ze zlepku nazwisk musi ułożyć w Krakowie Jerzy Brzęczek. N 11 minut przed końcem Jason Eyenga Lokilo dostał piłkę 16 metrów od bramki i nikt go nie pilnował. Wiślaków uratował fakt, że trafił w obrońcę. Wcześniej Mikołaj Biegański miał fart, że uderzenie Damian Gąski minęło słupek. Z kolei Gostomski odetchnął z ulgą, gdy Hugi trafił w poprzeczkę z 30 m. Wisła w trzech meczach z rzędu nie zdobyła bramki. - Dziękujemy za wsparcie. Wiem, że nie wszyscy jesteśmy zadowoleni, bo mamy tylko punkt, ale chłopaki pracowali. Będziemy dawać z siebie maksa - zaapelował do kibiców po meczu Jerzy Brzęczek i zaintonował głośne "Jazda jazda! Biała Gwiazda!". Wisła Kraków - Górnik Łęczna 0-0 Wisła: Biegański - Gruszkowski, Colley, Frydrych, Hanousek - Młyński (46. Hugi), Fazlagić, Kuveljić (72. Szvarka), Savić, Cisse (59. Fernandez) - Ondraszek (59. Kliment). Górnik: Gostomski - Gerson, Rymaniak, Leandro, - Goliński, Gol, Drewniak (86. Garcia), Krykun (67. Dziwniel) - Eyenga-Lokilo, Śpiączka (86. Wędrychowski), Gąska. Sędziował Damian Kos z Wejherowa. Żółte kartki: Fazlagić (875.) oraz Krykun (27. Za faul na Cisse) Widzów: 10260 Z Krakowa Michał Białoński, Interia