Drużyna Wisły Kraków pokazała efektowną piłkę w sobotnim starciu z Chojniczanką Chojnice i zanotowała bezdyskusyjne zwycięstwo 3-0. Jednym z bohaterów spotkania był Hiszpan Miki Villar, który zdobył dużej urody bramkę, na 2-0. W rozmowie z Interią Villar nie ukrywał, że ten mecz był dla niego szczególnym wyzwaniem. Musiał sobie bowiem poradzić z nieco inną rolą na boisku. Drużyna Radosława Sobolewskiego musiała bowiem zmodyfikować ustawienie po tym, jak z powodów zdrowotnych wypadli ze składu dwaj rodacy Villara: Alex Mula i David Junca. - Dla mnie na początku był to o tyle trudny mecz, że wystąpiłem w nowej roli, zmieniliśmy nieco system gry. Tym razem grałem po lewej stronie, do czego też nie byłem ostatnio przywykły. Z tego względu było to trochę bardziej skomplikowane zadanie. Ale przez cały tydzień nad tym pracowaliśmy. Na początku nie czułem się najlepiej, bo pewne rzeczy mi nie wychodziły. Wiedziałem jednak, że mam też możliwość schodzenia bardziej do środka pola i to była dla mnie szansa. Stąd też moje trafienie - wskazywał Villar. Czytaj także: Kiko Ramirez mówi, kiedy zostanie w Wiśle. Ucina: "To jest mój Lewandowski" W związku z nowym ustawieniem teoretycznie Villar miał więcej pracy w defensywie. Jak się jednak okazuje, nie aż tak wiele, jak można się było spodziewać. - Na szczęście od tej strony miałem trochę spokoju, bo wielu mamy w drużynie defensywnych graczy. Byłem od tego nieco uwolniony w tym sensie, że nie musiałem cofać się do defensywy cały czas. Takie miałem ustalenia z trenerem i on mnie zachęcał, bym naciskał w ofensywie. Choć były momenty, gdy musieliśmy w pięciu tworzyć linię zasieków defensywnych, a przyznaję, że nie jestem do tego przyzwyczajony, zwłaszcza grając jednocześnie z lewej strony. Ostatecznie wyszło jednak bardzo dobrze - podsumował Hiszpan. Wisła Kraków. Miki Villar szykuje się na hit Fortuna I Ligi Wisła Kraków cały czas walczy o możliwość zajęcia miejsca premiowanego bezpośrednim awansem do Ekstraklasy. Niebawem w Fortuna I lidze szykuje się hit - starcie "Białej Gwiazdy" z liderem tabeli, zespołem ŁKS Łódź. - Wiemy, jak trudna jest ta walka, teraz udajemy się na boisko lidera I ligi, czyli ŁKS-u Łódź. To będzie dla nas bardzo ważne starcie. Jesteśmy też świadomi, że mamy ostatnio istotne ubytki kadrowe - nie ukrywał Villar, nawiązując do nieobecności Muli i Junki. - W starciu z Chojniczanką poradziliśmy sobie z tym dobrze, ale w kolejnych meczach też będą one zauważalne. Hiszpan dodaje: - Wszyscy chcemy awansu bezpośredniego. Mając jednak na uwadze tą gorszą poprzednią rundę, która przydarzyła się zespołowi, to teoretycznie możemy być na miejscu premiowanym udziałem w barażach. Jeżeli ostatecznie skończylibyśmy w barażach, to najważniejsze jest, by zająć trzecie miejsce, a nie niższe - by móc rozegrać oba mecze u siebie. Na własnym stadionie jesteśmy bardzo mocni. Główny cel to wciąż awans bezpośredni. Gdyby jednak to się nie udało, to trzeba przynajmniej wywalczyć to trzecie miejsce w tabeli. Wisła Kraków. Miki Villar: Najtrudniejsze w Polsce? Pójście do sklepu Villar to jeden z Hiszpanów ściągniętych w zimowym okienku transferowym na życzenie dyrektora sportowego Kiko Ramireza. Jak odbiera swoją przygodę w Polsce? Nigdy wcześniej nie grał poza Hiszpanią. - Dla mnie najważniejsze jest to, że tu gram regularnie, to zawsze sprawia, że człowiek cały tydzień ma pozytywne nastawienie, czuje się szczęśliwy. Zwłaszcza, że generalnie towarzyszą temu dobre wyniki. Czuję się istotną częścią tej drużyny - podkreślał Villar. - A Kraków jest przepięknym miastem. Bardzo dobrze się tu czujemy z moją partnerką. Najtrudniejsza część tej przygody w Polsce? Chodzenie na zakupy - przyznał szczerze. Chodzi oczywiście o trudności z komunikacją. - Jeśli chodzi o angielski, to bronię się całkiem nieźle. Natomiast co do polskiego, to staram się krok po kroku uczyć, ale to jest bardzo skomplikowane. Jednak w drużynie tłumaczone nam jest wszystko na angielski i w związku z tym bardziej koncentruję się teraz na rozwijaniu mojego angielskiego. Prawie wszyscy w drużynie operują angielskim - tłumaczy. Czytaj także: Lewandowski przyjął wyzwanie Benzemy. "On nie z tych, co rzucą ręcznikiem" Jest jeszcze jedna rzecz, którą Villar chętnie by w Polsce zmienił. - Jak przyjechali do nas dziennikarze z hiszpańskiej gazety "Marca", to człowiek starał się opowiadać głównie o pozytywach. Choć oczywiście są też minusy, np. pogoda. Do niedawna było bardzo zimno i jako Hiszpanie nie jesteśmy do tego nawykli. Ostatecznie jednak człowiek wiedział, gdzie się wybiera. I po co, przede wszystkim - żeby grać w piłkę. I cieszyć się tym - kwituje. Skrzydłowy Wisły ma z krakowskim klubem kontrakt ważny do czerwca 2024 roku. Nie zamierza bawić się w fałszywą skromność i przyznaje, że uważa, iż poradziłby sobie w Ekstraklasie. - Dla mnie w kontekście przyszłości kluczowe to awansować do Ekstraklasy. Uważam osobiście, że stać mnie na grę na poziomie Ekstraklasy. I tego najbardziej chcę teraz: awansować i grać przez kolejny rok w Wiśle, w Ekstraklasie. Przyznaje, że przed przyjazdem do Krakowa o Polsce nie wiedział zbyt wiele. - Głównie wiedziałem o istnieniu Roberta Lewandowskiego - śmieje się Villar. - Miałem też kolegę w drużynie UD Ibiza, czyli Mateusza Bogusza, który teraz trafił do Los Angeles FC. On bardzo pozytywne rzeczy opowiadał mi o Polsce. Byłem więc spokojny i dobrze nastawiony przed przenosinami tutaj. Trzeba było wykorzystać okazję, jaką były przenosiny do tak dużego, uznanego klubu. Hiszpański skrzydłowy nie ukrywa, że śledzi poczynania Roberta Lewandowskiego w Hiszpanii, bo jest fanem "Dumy Katalonii". - Ja jestem za FC Barceloną. A już zwłaszcza byłem fanem Blaugrany w czasach Barcy Pepa Guardioli - uśmiecha się wiślak. Czytaj także: Santos tłumaczy: "Zebrałem zawodników. Nie możemy sami do siebie strzelać"