Justyna Krupa, Interia: - Jak wrażenia po debiucie w Wiśle Kraków? Zdążył pan zagrać w zremisowanym 2:2 meczu z Górnikiem Łęczna na inaugurację nowego sezonu Fortuna I Ligi. Angel Baena, nowy skrzydłowy Wisły Kraków: - Nie byłem przez ok. miesiąc w rytmie meczowym. Ale jestem zadowolony z faktu, że zadebiutowałem, z tego, jak przyjęła mnie drużyna. Jestem też pod wrażeniem samego miasta. Teraz muszę tylko na nowo wpaść w rytm meczowy. Kto polecał panu Wisłę? - W Hiszpanii słyszy się o Wiśle, bo gra tu wielu naszych rodaków, a dodatkowo jest to klub historycznie zasłużony. Zapytałem znajomych, którzy zapewnili, że to dobre miejsce, by tu trafić. Pytałem np. Vullneta Bashy, bardzo pozytywnie wypowiadał się o klubie, jako o odpowiednim miejscu do gry. Kiko Ramirez też bardzo pomógł w podjęciu tej decyzji. Mówił o jasnym celu, jakim jest tu awans. Mamy do tego odpowiedni zespół i będziemy o to walczyć, by móc grać w przyszłym sezonie w Ekstraklasie. Swego czasu przyjechali nawet do Polski dziennikarze "Marki", żeby stworzyć materiał o hiszpańskiej "kolonii" w Wiśle. - Było tam w tytule coś o "siedmiu Hiszpanach?" To czytałem ten materiał w "Marce"! Faktycznie, w Krakowie jest więcej hiszpańskich piłkarzy, niż czasem w zespołach w Hiszpanii (śmiech). Wisła Kraków. Angel Baena: Pracowałem z Joanem Carrillo A zasięgał pan opinii o Wiśle ze strony Joana Carrillo? Ten hiszpański szkoleniowiec pracował swego czasu w Krakowie, a niedawno współpracował też z panem w CD Lugo. - Nie kontaktowałem się z nim w tej sprawie, ale to prawda, że miałem okazję z nim pracować przez niespełna dwa miesiące w CD Lugo. Czemu pracował tam tak krótko? - Mieliśmy skomplikowaną sytuację w lidze, następowały częste zmiany trenerów. Jego też to dotknęło. Ale to bardzo dobry trener, ciekawy, lubił pracę nad grą ofensywną zespołu. Teraz z Wiśle zaczął pan współpracę z Radosławem Sobolewskim, swoją drogą byłym asystentem Hiszpana. Gdzie Sobolewski najchętniej pana widzi? Bo grywał pan już w karierze jako napastnik, skrzydłowy, a nawet - o ile te dane są prawdziwe - na prawej obronie. - Zgadza się. Występowałem w karierze jako prawy obrońca, prawo i lewoskrzydłowy oraz środkowy napastnik. Rozmawiałem z trenerem Sobolewskim i wspominałem, że mogę grać na obu flankach, bez problemu. To teoretycznie moja ulubiona rola na boisku - nie jest dla mnie istotne na którym, byle na skrzydle. Na prawej obronie na ten moment raczej nie będę grał. W napadzie też grywałem, ale tam się tak bardzo nie widzę, jak na skrzydle. W tego, co obserwuję, tutejszy futbol to na pewno inny styl gry, niż w Hiszpanii, oglądałem już kilka meczów. Jest to futbol bardziej fizyczny, trzeba się do niego zaadaptować. Ale żeby powiedzieć coś więcej, musiałbym rozegrać tu więcej spotkań. Zagrał z Messim, trafił do Wisły Kraków. Oto co go łączy z Djokoviciem Swego czasu Luis Fernandez - do niedawna gwiazda Wisły, teraz Lechii Gdańsk - opowiadał, że rozwinąć się mu, jako sportowcowi, bardzo pomogło to, że za młodu próbował różnych dyscyplin sportu, nie stawiał od razu na futbol. W pana przypadku było podobnie? - Jako dziecko, wraz z ojcem i bratem często grałem w tenisa. Później mój brat postawił na koszykówkę i ja też postanowiłem spróbować. Dwa lata trenowałem koszykówkę. Dopiero, gdy miałem 8 lat przestawiłem się na piłkę nożną. Miałem dzięki temu pewną "bazę" ogólnorozwojową. Urodził się pan w miejscowości położonej pod Barceloną. Dlaczego więc pierwsze kroki w poważnym futbolu stawiał pan w odległej od Katalonii Andaluzji, konkretnie w Betisie Sewilla? - Trenowałem i szkoliłem się w znanej katalońskiej akademii CF Damm. Kiedy miałem 16 lat, zgłosił się po mnie Betis. Jak wszystkie kluby z Primera División, ma on rozbudowany skauting. W Sewilli przebywałem pięć lat, aż skończył mi się kontrakt. To był wspaniały czas. Potem przeniosłem się do La Liga 2 do CD Lugo, a później tutaj, do Krakowa. - A miał pan inne opcje, niż Wisła, na stole? - Miałem opcję zatrudnienia w klubie z La Liga 2, ale tam trzeba byłoby jakiś czas poczekać. Nie miałem ochoty czekać. Poza tym, miałem jeszcze różne propozycje, ale z Tercera División. - A jak wygląda pana sytuacja poza boiskiem? Rodzina już zjechała do Polski? Widziałam, że ma pan dwa jamniki, też się szykują do przeprowadzki? - Tak, moja partnerka i moje dwa pieski dotrą do mnie, do Polski, w drugim tygodniu sierpnia. Już nie mogę się doczekać. Wiadomo, przewóz psów z Hiszpanii aż tutaj to też nie taka prosta sprawa. Przylecą do Warszawy, a stamtąd ich wszystkich muszę odebrać. Rozmawiała: Justyna Krupa Mbappe prędzej usiądzie na trybunach, niż zgodzi się odejść do Arabii? Ależ cios