O meczu Wisły Kraków i Widzewa Łódź w ćwierćfinale Pucharu Polski zrobiło się głośno za sprawą wydarzeń, jakie miały miejsce w końcówce spotkania. Sędzia Damian Kos popełnił bowiem duży błąd, uznając gola, którego uznać nie powinien. Było to trafienie na wagę remisu, dzięki któremu przeprowadzono dogrywkę. A w tej Wisła strzeliła decydującą bramkę i awansowała do półfinału rozgrywek. Widzew po spotkaniu złożył protest do PZPN, domagając się powtórzenia meczu. Interia dotarła do treści wniosku, w którym klub skrupulatnie opisał, na czym polegał błąd popełniony przez Kosa. "Będący na bardzo wyraźnej pozycji spalonej zawodnik Wisły Igor Łasicki ewidentnie wziął udział w akcji poprzez przeszkadzanie zawodnikowi Widzew Mateuszowi Żyrze w skutecznej interwencji obronnej poprzez popchnięcie, czym (...) w sposób niedozwolony uniemożliwił (...) zapobieżeniu zdobycia bramki dla Wisły na 1:1. Zatem w jednej akcji sędzia miał dwie podstawy do anulowania bramki dla Wisły i odgwizdania rzutu wolnego dla Widzewa" - czytamy. Jest decyzja w sprawie meczu Wisły z Widzewem w Pucharze Polski Od początku było wiadomo, że działania łódzkiego klubu są praktycznie z góry skazane na niepowodzenie, ponieważ zgodnie z regulaminem Pucharu Polski po pierwsze, decyzje arbitra głównego są niepodważalne, a po drugie, nawet jeśli sędzia popełni błąd, nie jest to podstawa do żądania powtórzenia meczu. W rozmowie z Interią wskazywał na to były prezes PZPN i sędzia międzynarodowy, Michał Listkiewicz. "Powód jest prosty - nie pozwalają na to przepisy. Nastąpił błąd sędziowski, bo przyznał to nawet przewodniczący sędziów Tomasz Mikulski, ale gdyby każdy błąd skutkował powtórzeniem meczu..." - stwierdził. Zgodnie z oczekiwaniami PZPN wniosek oddalił, o czym poinformowano w komunikacie z 7 marca. "Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że Komisja ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN podjęła decyzję o oddaleniu protestu klubu Widzew Łódź w sprawie meczu 1/4 finału Fortuna Pucharu Polski, rozegranego w dniu 28 lutego 2024 roku pomiędzy drużynami Wisła Kraków - Widzew Łódź" - czytamy. Afera na całą Polskę, a współpracownik Lewandowskiego przerywa milczenie. Piłkarz nie ma z tym nic wspólnego