Plan Wisły Kraków na ten sezon był prosty - po raz kolejny spróbować wrócić do Ekstraklasy. Pierwsza próba zakończyła się na półfinale baraży, zeszłoroczna dopiero na 10. miejscu w tabeli, ale tak złego startu jak w obecnych rozgrywkach, krakowianie jeszcze nie mieli. Piłkarze trenera Kazimierza Moskala wszystkie siły rzucili na europejskie puchary. Awansowali w nich do fazy play-off Ligi Konferencji, ale w tym czasie kompletnie zaniedbali ligę. Zdobyli zaledwie sześć punktów w pięciu spotkaniach i wylądowali w dole tabeli. Odrabianie zaległości mieli zacząć po przerwie reprezentacyjnej, ale w piątek zanotowali kolejną wpadkę - przegrali u siebie z Wartą Poznań 0:1 i sytuacja zrobiła się już bardzo nieciekawa. - Cóż można powiedzieć po takim meczu? Jeśli zespół nie gra na miarę oczekiwań, to cała odpowiedzialność spada na mnie i ja ją absolutnie biorę na siebie. Wina jest po mojej stronie i mam tego pełną świadomość. Jeśli kibice chcą wskazać winnego, to ja za to odpowiadam - podkreślał po spotkaniu trener Moskal. Trybuny gniew najpierw jednak skoncentrowały na piłkarzach, a następnie oberwało się Jarosławowi Królewskiemu. Prezes Wisły został wywołany na środek boiska, a później w mało parlamentarnych słowach zrugany przy tysiącach osób. Wisła Kraków wylądowała w strefie spadkowej I ligi Sytuacja zrobiła się jeszcze gorsza w poniedziałkowy wieczór. Chrobry Głogów dość niespodziewanie pokonał na wyjeździe Znicz Pruszków (3:2) i tym samym wyprzedził Wisłę, zrzucając ją do strefy spadkowej! Obecnie krakowianie mają sześć punktów i tracą dwa do bezpiecznego miejsca. Co prawda piłkarze Moskala mają aż trzy zaległe mecze, ale punktowanie na tym poziomie co dotychczas (średnia punkt na spotkanie) grozi właśnie miejscem pod kreską. Sytuację Wisła może poprawić już dziś, bo zaczyna odrabiać zaległości. Krakowianie na wyjeździe zmierzą się z ŁKS-em i aby wygrzebać się z strefy spadkowej, muszą wygrać. Zadanie łatwe jednak nie będzie, bo spadkowicz z Ekstraklasy zaliczył cztery zwycięstwa z rzędu i wskoczył na siódme miejsce. Wcześniej jednak łodzianie także rozbijali się po dołach tabeli, bo mieli zaledwie punkt po czterech spotkaniach. - Szczerze mówiąc, nie patrzę na tabelę, ale na to, jak gramy. W pierwszej lidze ważna jest seria, bo kilka zwycięstw robi różnicę i przykład ŁKS-u jest tu chyba najlepszy - po pierwszych kolejkach było u nich słabo, ale teraz ich sytuacja jest zupełnie inna - dodaje Moskal. Dla szkoleniowca mecz w Łodzi będzie szczególny, ponieważ trenerem ŁKS-u był już dwukrotnie i dwukrotnie wprowadził zespół do Ekstraklasy. W poprzednim sezonie został zwolniony po 11. kolejce, a kolejnym miejsce jego pracy jest właśnie Wisła. - W drużynie zostało jeszcze paru zawodników z czasów, gdy ja tam byłem. Doszli jednak także nowi gracze i jest nowy trener [Jakub Dziółka - przyp. red.], który ma trochę inny pomysł na ten zespół. ŁKS ma teraz specyficzny sposób gry, ponieważ w fazie ofensywnej grają inaczej, a na swojej połowie mocno stawiają na solidną defensywę. Na pewno mam trochę łatwiej, bo znam kilku piłkarzy i specyfikę stadionu ŁKS-u i to na pewno nie przeszkadza w przygotowaniach do meczu - zaznacza Moskal. Mecz ŁKS - Wisła Kraków dziś o godz. 19:30. Po tym spotkaniu krakowian czekają jeszcze zaległe potyczki z Górnikiem Łęczna oraz Miedzią Legnica. Piotr Jawor