Przypomnijmy, mecz z Ruchem był zaplanowany w 12. kolejce w niedzielę 22 października. W Łodzi przez kilkanaście godzin padało i boisko zostało zalane. Systemy odpowiedzialne za odprowadzanie wody zawiodły, sędzia zdecydował, że na takiej murawie nie da się grać i zdecydował o przełożeniu meczu. Kilka dni trwały konsultacje, kiedy odrobić zaległości. Spore było zdziwienie wśród kibiców Widzew, kiedy okazało się, że wybrano 18 listopada. A to dlatego, że to termin meczów reprezentacji, a z łódzkiego klubu ostatnio powoływani byli Słowak Henrich Ravas i Łotysz Andrejs Ciganiks. Jak się okazało, na taki termin spotkania zgodę wyraził trener Myśliwiec. Taką decyzją wytrącił sobie z ręki podstawowego bramkarza i grającego coraz więcej obrońcę. To też o tyle zaskakujące, że w grę wchodził też termin przyszłego roku. A to ważne, bo Widzew ma ogromne problemy zdrowotne. Od dłuższego czasu kontuzjowani są lider Bartłomiej Pawłowski, Sebastian Kerk i Serafin Szota. Wszyscy to piłkarze podstawowego składu. Widzew zagra bez dziesięciu piłkarzy Od przełożonego spotkania z Ruchem do grona kontuzjowanych dołączyli Juan Ibiza, Juljan Shehu i Imad Rondić. Dwóch pierwszych to też podstawowi zawodnicy, a Bośniak jest zmiennikiem napastnika Jordiego Sancheza. Do tego za kartki w meczu z chorzowianami pauzuje Mato Milos. Po doliczeniu młodzieżowca Kamila Cybulskiego i powołanych zawodników na sobotnie spotkanie zabraknie Widzewowi dziesięciu piłkarzy. A łodzianie nie są w komfortowej sytuacji, bo mają zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Wygrana może dać im awans nawet na ósmą pozycję. Porażka sprawi, że Ruch zobaczy światełko w tunelu - będzie miał tylko trzy punkty straty do bezpiecznego miejsca. A zagra z mocno osłabionym Widzewem. Trener Myśliwiec tak tłumaczył swoją decyzję: - To była jedna z najlepszych dat w naszym odczuciu. Również ja tak uważałem. Dylemat polegał na tym, czy podjąć ryzyko, z którego wynika, że będziemy bez Ravasa i Ciganiksa. W drugim przypadku, nie wiedząc, jakie będą terminy Ekstraklasy, ryzykowaliśmy, że możemy przykładowo zagrać puchar w środę, ligę w niedzielę i potem kolejny mecz w sobotę. Regeneracja, przy ciężkich boiskach i wyeksploatowanych piłkarzach, byłaby gorsza. Miałbym dwóch piłkarzy więcej, ale za to dwudziestu podmęczonych, a nie osiemnastu świeżych.