Dla Mateusza Dróżdża, prezesa Widzewa nowy autokar był niemal jednym z punktów honoru. - Taki pojazd w barwach czerwono-biało-czerwonych musimy mieć, bo to wizytówka, która świadczy o klubie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, byśmy w czerwcu mieli taki autokar - mówił zimą. Przetarg na autokar Klub najpierw rozpisał przetarg, w którym wyszczególnił, jak pojazd powinien wyglądać i jakie funkcje spełniać. Nie mógł być starszy niż siedem lat i mierzyć co najmniej 13,5 metra, a także pomieścić 49 pasażerów. Miał być też komfortowy - jeden z warunków to zamykane schowki nad fotelami - jak w samolotach. Do tego wygodne fotele, a każdy pasażer powinien mieć pod ręką gniazdko z prądem i wejście USB. Kolejnym krokiem było obrandowanie autokaru, by wszyscy, którzy go zobaczą wiedzieli, że jedzie nim Widzew. Klub sięgnął do kieszeni kibiców - ogłosił akcję crowdfundingową. Fani czy też sponsorzy mogli kupować cegiełki - w zamian ich nazwisko lub nazwa będzie na autokarze. Ten, kto wpłacił odpowiednio więcej może liczyć na zwiedzanie pojazdu. Kibice Widzewa kupili 3709 cegiełek za ponad 70 tys. zł. To spokojnie wystarczyło na oklejenie autokaru. W piątek klub pokazał efekty brandowania. Poprzedni autokar zniszczony Przez ostatnie pięć lat Widzew na mecze podróżował zwykłym autokarem, który niczym nie różnił się od tych, których tysiące jeździ po polskich drogach. Wcześniej miał jednak pojazd w barwach klubu. W maju 2017 roku chuligani zniszczyli autokar, którym trzecioligowy Widzew jeździł na mecze wyjazdowe. Na bokach autobusu pojawiły się napisy ŁKS, czyli lokalnego rywala. Nowym autokarem widzewiacy w pierwszą podróż pojada na Podkarpacie - na zgrupowanie do Woli Chorzelowskiej. "Autokar uzyskał wyjątkową szatę w czerwono-biało-czerwonych barwach. Na burtach widnieją ogromne napisy Widzew z herbami czterokrotnego mistrza Polski." - opisuje oficjalna strona klubu.