Nie dość, że Widzew gra wiosną słabo (gorzej punktują tylko Resovia i Skra Częstochowa), to zespół dopadła plaga kontuzji. Po ostatnim meczu z Odrą Opole (porażka 0:1) problemy ze zdrowiem miało aż dziesięciu piłkarzy. Widzew szukał dwóch bramkarzy Najgorsze jednak było to, że na treningu poważnej kontuzji doznał Konrad Reszka. Dwa tygodnie wcześniej uraz wykluczył bramkarza nr 1 Jakuba Wrąbla. W tej sytuacji Widzew został tylko z zupełnie niedoświadczonym na tej pozycji w seniorach 18-letnim Mateuszem Ludwikowskim. Łódzki klub musiał rozpocząć poszukiwania dwóch bramkarzy. Na Słowacji znalazł Henricha Ravasa, który rozwiązał kontrakt z winy klubu - FK Senica przeżywa ogromne kłopoty finansowe. 25-letni bramkarz w trakcie kariery m. in. trenował w Derby County. Pomagał nawet Zbigniew Boniek Niewiele jednak brakowało, by Widzew do meczu z GKS Tychy przystąpił w bramce z 18-latkiem, a na ławce z jeszcze rok młodszym bramkarzem. Widzew podpisał umowę z Ravasem, ale trwała walką z czasem, by uzyskać certyfikat i uprawnić do gry. Nie było to łatwe, bo właściwie nie było kontaktu ze słowackim klubem. Udało się dopiero w piątek wieczorem, a prezes Mateusz Dróżdż dziękował za pomoc Zbigniewowi Bońkowi, Andrzejowi Padewskiemu (prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej), Lubomirowi Guldanowi (dyrektor sportowy Zagłębia) i "wszystkim pracownikom PZPN odpowiedzialnym za TMS [Transfer Matching System - system transferów między federacjami - przyp. red.] za pomoc!". Kontuzje w obronie i ofensywie Widzewa W piątek Widzew podpisał też kontrakt (do końca czerwca) z Ukraińcem Wasylem Łytwynenką, ostatnio bramkarzem drugoligowego Obołonia Kijów. Tego zawodnika uprawnić już się nie udało. 31-letni zawodnik był podstawowym zawodnikiem zespołu, ale nie grał w meczu od listopada. Dlatego dużo ważniejsze było potwierdzenie do gry Ravasa. To nie był koniec problemów kadrowych Widzewa - zdrowych było tylko dwóch stoperów (Patryk Stępiński i Krystian Nowak), a nie było pewne, czy do gry gotowy będzie Martin Kreuzrigler. Kłopoty były też w ofensywie - Mattia Montini na wspomnianym treningu zderzył się z Reszką i też doznał urazu. Przerwa Włocha potrwa co najmniej trzy tygodnie. Urazy leczyli też Kristoffer Hansen i Bartłomiej Pawłowski - nie było pewne, czy zdążą na mecz z GKS. W Widzewie czekają też na powrót Juliusza Letniowskiego. Bez reżysera gry łódzki zespół w dziesięciu meczach zdobył tylko dziesięć punktów. Rywale słabo gonią Widzew Sytuacja łodzian w tabeli wciąż jest dobra, w czym też zasługa rywali, którzy zamiast ich gonić, dzielą się punktami. W tej kolejce ŁKS zremisował z Podbeskidziem Bielsko-Biała, a Sandecja Nowy Sącz z Koroną Kielce. Drugi w tabeli Widzew mógł więc odskoczyć innym kandydatom do awansu. Tyle że w końcu musiał zagrać lepiej niż do tej pory wiosną. Z czterech meczów dwa grał u siebie, ale oba przegrał. Otuchy widzewiakom miało dodać zwycięstwo w sparingu z Legią Warszawa (3-2). Trzeba było to jednak pokazać w spotkaniu z tyszanami, dla których wygrana oznaczałaby zmniejszenie strat do zespołu trenera Janusza Niedźwiedzia trzech punktów. Debiutant zaskoczony Widzew próbował od początku atakować, ale miał spore problemy, by przedrzeć się przez obronę rywali. Tyszanie zresztą szybko doszli do głosu i objęli w 12. minucie prowadzenie. Krzysztof Wołkowicz zdecydował się na strzał z około 27 metrów, debiutujący Ravas nie zareagował w porę i było 0:1. Łodzianie mogli szybko wyrównać - Bartłomiej Pawłowski byłby sam na sam z bramkarzem, gdyby przyjął piłkę po podaniu Patryka Lipskiego. Po chwili podający sam strzelał, ale z ostrego kąta i bramkarz nie dał się zaskoczyć. Gospodarze uzyskali przewagę, ale mieli problemy ze skutecznością. Nieźle rozgrywali piłkę do pola karnego, ale nie było dokładnych podań. A kiedy już się udało, znów były problemy z jej przyjęciem (Bartosz Guzdek). Widzew wyrwał zwycięstwo Widzewiacy zamykali rywali w polu karnym, ale nadal nie potrafili oddać groźnego strzału. Tyszanie grali ofiarnie, rzucali się pod nogi, by zablokować uderzenia. Po zmianie stron Widzew z uporem walczył o wyrównanie. I w końcu dopiął swego. Wydawało się, że jest już po akcji, gdy Lipski zagrał w pole karne, a tam zza pleców obrońcy wybiegł Ernest Terpiłowski i doprowadził do remisu. Łodzianie mogli pójść za ciosem - strzał Dominika Kuna z wielkim trudem na rzut rożny wybił Konrad Jałocha. Po chwili poprawił Pawłowski, ale bramkarz znów złapał. I mieli kolejne okazje - spudłował Kun, ale to co zrobił Guzdek będzie mu się śniło po nocach. Nie trafił do pustej bramki z metra! Kolejny strzał Terpiłowskiego Jałocha odbija z poświeceniem, bo barkiem uderza w słupek. Następna akcja i tym razem Pawłowski cztery metry przed bramką gubi piłkę. W końcu dopiął swego w doliczonym czasie gry. Z rzutu wolnego w poprzeczkę trafił Radosław Gołębiowski, piłka spadła pod nogi Pawłowskiego, który na raty wbił ją do siatki. Widzew - GKS Tychy 2-1 (0-1) Bramki: Terpiłowski, Pawłowski - Wołkowicz. Widzew: Ravas - Stępiński, Hanousek, Kreuzriegler - Danielak, Lipski (90. Nowak), Kun, Terpiłowski (83. Gołębiowski), Pawłowski, Nunes - Guzdek (75. Michalski). GKS: Jałocha - Połap, Nedić, Szymura, Wołkowicz - Biel, Czyżycki (46. Paprzycki), Żytek (65. Piątek), Kozina (90. Wachowiak) - Rumin (90. Jaroch), Malec (62. Grzeszczyk). Żółte kartki: Czyżycki, Wołkowicz, Kozina. Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).