Kita to w ostatnich latach zdecydowanie największy pechowiec w Widzewie. Przyszedł do łódzkiego zespołu w sierpniu 2019 roku. Rundę jesienną miał znakomitą - w 16 spotkaniach zdobył cztery gole i zaliczył aż dziesięć asyst. Zimą w jednym ze sparingów rozgrywanych na sztucznej murawie doznał jednak groźnej kontuzji kolana. Leczenie, a przede wszystkim rehabilitacja trwały bardzo długo, bo ponad rok. Ponad rok przerwy Kity - Były trzy momenty, że musiałem zaczynać rehabilitację niemal od początku. To, co wypracowałem, szło na marne. Na szczęście, kiedy z dnia na dzień widziałem postęp, dodawało mi to sił - mówił Kita. - Najtrudniej było mi po pół roku, bo wydawało się, że zaraz wrócę do treningów z drużyną i może już we wrześniu [2020 roku - przyp. red.] pojawię się na boisku. Tymczasem czekałem kolejne pięć miesięcy. Od kontuzji do powrotu na boisko minęło 370 dni. Ponad miesiąc późnej Kita znów doznał kontuzji. Zdążył rozegrać siedem spotkań, z których Widzew wygrał cztery i trzy zremisował. To był najlepszy okres zespołu w rundzie wiosennej. W 12 kolejnych spotkaniach, już bez Kity, tylko dwa razy zdobył komplet punktów. Kolejna kontuzja i 7 miesięcy leczenia - Taka jest piłka, taki jest sport. Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Jeśli chodzi o kontuzję, to teraz znoszę to lepiej niż za pierwszym razem. Czuję się zdecydowanie lepiej psychicznie i fizycznie - przyznał Kita w kwietniu na oficjalnej stronie klubu. - Chciałem podziękować kibicom za wsparcie. Dostaje mnóstwo wiadomości. Na pewno jest to bardzo budujące i sprawia, że każdego dnia jestem zmotywowany do ciężkiej pracy. Tym razem rehabilitacja i powrót na boisko trwały siedem miesięcy. W niedzielę Kita zagra w czwartoligowych rezerwach Widzewa, które wygrał 5:2 z Pogonią Zduńska Wola. Na boisku spędził 45 minut i zdobył bramkę. Wieczorem jego koledzy w derbach Łodzi zremisowali 2:2 z ŁKS. - Ten mecz to był wielki dzień dla miasta. W niedzielę był też wielki dzień dla Przemka. Po tylu miesiącach znów pojawił się na boisku. To jest godne podkreślenia - stwierdził trener Niedźwiedź. AK