To był mecz drużyn, które w latach 80. i 90 XX wieku, a także na początku XXI wieku regularnie występowały w ekstraklasie i odnosiły sukcesy. Widzew dużo większe, bo zdobył cztery mistrzostwa Polski, dotarł do półfinału Pucharu Europy czy wystąpił w Lidze Mistrzów. GKS to był zespół, któremu zawsze czegoś zabrakło do mistrzowskiego tytułu. Przez 10 sezonów w latach 1986-1995 kilka razy był blisko złota, ale nigdy się nie udało. Cztery razy był drugi, a trzy razy trzeci. Dużo lepiej wiodło się GKS w Pucharze Polski. We wspomnianym czasie zdobył go trzy razy, a jeszcze dwukrotnie wystąpił w finale. W 1985 roku Widzew właśnie w tych rozgrywkach pokonał GKS po rzutach karnych i zdobył jedyny w kolekcji Puchar Polski. Kolejna bramka po strzale Marka Koniarka Oba zespoły łączy postać Marka Koniarka, który w tym finale był jeszcze zawodnikiem katowiczan i nie spodziewał się pewnie, że ponad 10 lat później stanie się też legendą łódzkiego klubu. Ze 104 goli zdobytych w ekstraklasie 65 strzelił dla Widzewa (najwięcej w historii klubu), a 32 dla GKS (4 dla Zagłębia Sosnowiec i 3 dla Szombierek Bytom). W mistrzowskim sezonie zdobył 29 bramek i został królem strzelców. Do tej pory nikt w polskiej lidze nie strzelił ich więcej. Jako trener prowadził zarówno Widzew, jak i GKS. Kiedy jesienią 2018 roku przyjechał na Widzew, jako trener Rozwoju Katowice dostał od klubu koszulkę z numerem 65 symbolizującym liczbę zdobytych goli. Kibice zaintonowali okrzyk sprzed ponad 20 lat: "Kolejna bramka po strzale Marka Koniarka" i byłemu napastnikowi zakręciła się łza w oku. W piątek 59-letni ekswidzewiak był gościem specjalnym meczu z GKS Katowice. Pod stadionem wielu kibiców go rozpoznało i prosiło o wspólne zdjęcie. Potem Koniarek odwiedził muzeum Widzewa, w którym znów spotkał się z fanami i rozdawał autografy. Stwierdził dyplomatycznie, że najchętniej obejrzałby ładną piłkę i niech wygra lepszy. Przed meczem na murawie znów dostał kszulkę, tym razem z nr. 9. Trudne czasy dla GKS i Widzewa To było też spotkanie drużyn, które mają za sobą trudne czasy. Kłopoty finansowe wcześniej dotknęły GKS, który w 2005 roku musiał zaczynać od czwartej ligi i do tej pory nie wrócił do ekstraklasy. Równo 10 lat później ten sam los spotkał łodzian. Też zaczęli odbudowę od czwartej ligi i w 2020 roku doszli do pierwszej ligi. W Łodzi wierzą, że wkrótce uda się zrobić ostatni krok i Widzew wróci do ekstraklasy. Rekord na Widzewie Kibice od dawna pokazują, że zasługują na krajową elitę. Tym razem na mecz z GKS sprzedano wszystkie wejściówki. Jak podał spiker na stadionie zasiadło 17093 widzów, w tym pełen sektor kibiców ze Śląska. To rekord frekwencji w tym sezonie. Na rozgrzewce kontuzji doznał Jakub Wrąbel i między słupkami zastąpił go Konrad Reszka, dla którego było to drugi występ w pierwszej drużynie. Doliczony czas dla Widzewa Piłkarze od początku starali się stanąć na wysokości zadania. Gra była szybka, ale więcej był walki i jeżdżenia na tyłkach niż finezji. Z obu stron były okazje, ale trudno nazwać je groźnymi. Kibice domagali się rzutu karnego po szarży Dominika Kuna. W szesnastce padł też piłkarz GKS, ale sędzia fauli nie odgwizdał. Po rzucie różnym celnie głową strzelił Krystian Nowak, ale Dawid Kudła bez problemów złapał piłkę. W 23. minucie głową uderzył Bartosz Jaroszek, ale minimalnie się pomylił. Kolejną dobrą okazję miał Filip Szymczak, ale z około 11 metrów kopnął za lekko i Reszka złapał piłkę. Tuż przed przerwą wydawało się, że GKS obejmie prowadzenie, bo Danian Palvas biegł na bramkę i... się wywrócił przy próbie zwodu. W odpowiedzi Kun z pola karnego strzelił prosto w bramkarza. To nie był koniec emocji, bo to Widzew dopiął swego. Po akcji Letniowski - Kun - Letniowski ten ostatni uderzył, piłka odbiła się od nóg Bartosza Guzdka i zmyliła bramkarza. Rządy Widzewa Po zmianie stron GKS próbował wyrównać, ale nie był w stanie nic wskórać. Widzewiacy pokazali za to jak rozegrać rzut rożny. Letniowski zagrał do Kuna, ten mu oddał piłkę i młody pomocnik kopnął wewnętrzną stroną stopy. Nikt nie przeciął lotu piłki i wpadła do siatki. Widzew prowadził 2:0. Gospodarze poszli za ciosem - groźnie strzelali Kun i Hanousek, ale Kudła bronił. Nie miał jednak szans przy strzale Mateusza Michalskiego, któremu piłkę wyłożył Guzdek. Łodzianie po przerwie nie pozostawili wątpliwości, kto jest lepszy i pewnie zgarnęli trzy punkty. Gości było stać jedynie na honorową bramkę Oskara Repki. Widzew - GKS Katowice 3-1 (1-0) Gole: Guzdek (45.), Letniowski (61.), Michalski (67.) - Repka (90). Widzew: Reszka - Stępiński (86. Grudniewski), Tanżyna, Nowak - Zieliński, Letniowski (80. Mucha), Kun, Hanousek, Michalski (80. Becht) - Danielak (84. Villanueva), Guzdek (80. Montini). GKS: Kudła - Kołodziejski, Janiszewski, Wojciechowski, Rogala - Jaroszek (80. Repka), Figiel - Pawlas (69. Woźniak), Błąd (80. Samiec-Talar), Sanocki (62. Szwedzik) - Szymczak (69. Kozłowski). AK