- W odwołaniu przedstawiliśmy pełną informację dotyczącą procesu restrukturyzacyjnego, kwestii budżetu sportowego oraz inwestycyjnych planów na przyszłość - powiedział rzecznik prasowy i członek zarządu Widzewa Michał Kulesza. Dodał, że do czasu rozpatrzenia wniosku przez Komisję Odwoławczą klub nie będzie sprawy szerzej komentował. Widzew w ub. tygodniu otrzymał prawo do dalszej gry w Ekstraklasie, jednak klub został objęty nadzorem finansowym, otrzymał zakaz gry w europejskich oraz transferów i ograniczenie prawa do rejestracji zawodników, których średnie wynagrodzenie przekraczałoby 5 tys. zł brutto. Przewodniczący Komisji Licencyjnej Krzysztof Sachs tłumaczył, że decyzje dot. Widzewa były spowodowane tragiczną sytuacją finansową klubu. - Widzew znajduje się w stanie upadłości układowej, która nie jest łatwa do przejścia. Jeśli się nie powiedzie kończy się z automatu upadłością likwidacyjną, a to jest koniec klubu jako członka PZPN - zaznaczył. Sachs dodał, że w trakcie rozpatrywania wniosków licencyjnych pojawiała się obawa, że jeśli Widzew udowodni, że przez stan upadłości układowej można ochronić się przed spłatą zobowiązań, "to wszystkie kluby za chwilę będą w takim stanie i nikt nikomu nie będzie płacił". Dlatego komisja doszła do wniosku, że klub, który znajduje się w stanie obiektywnego (sądowego) potwierdzenia dramatycznej sytuacji finansowej, nie powinien mieć prawa zaciągania nowych zobowiązań finansowych. Widzew ukarano zakazem transferów, uniemożliwiającym kupno piłkarza od innego klubu. Komisja uznała jednak, że w sytuacji, gdy na rynku jest wielu tzw. wolnych zawodników sam zakaz nie rozwiąże problemu. W związku z tym nałożono również ograniczenie prawa do rejestracji. Klub odwołał się od tych ograniczeń, godząc się jednocześnie na nadzór finansowy i zakaz gry w europejskich pucharach, na awans do których nie ma żadnych szans.