Do składu Wisły po przymusowej przerwie spowodowanej czerwoną kartką wrócił Arkadiusz Głowacki. Obecność lidera nie scementowała jednak defensywy krakowian, która w ostatnich meczach wyraźnie obniżyła loty. W szóstej minucie Mariusz Rybicki skorzystał z dokładnego podania Bartłomieja Kasprzaka oraz biernej postawy rywali i uderzeniem z kilkunastu metrów pokonał Michała Miśkiewicza. O ile bramkarz Wisły nie błyszczał w ostatniej kolejce w meczu z Zagłębiem Lubin, tak tym razem winę za utratę gola ponoszą jego koledzy, którzy nie zrobili nic, żeby utrudnić łodzianom przeprowadzenie akcji. Po kwadransie Widzew mógł prowadzić już 2-0, ale Michał Miśkiewicz zatrzymał w sytuacji sam na sam Eduardsa Viszniakovsa. Wiślacy potrzebowali 30 minut, żeby zagrać tak, jak przystało na zespół z górnej połówki tabeli. Dwie okazje pod bramką Patryka Wolańskiego wypracowali Semir Stilić i Paweł Brożek, ale bramkarz Widzewa nie dał się zaskoczyć. W ostatniej akcji pierwszej połowy Ostoja Stjepanović zatrzymał przed polem karnym Mariusza Rybickiego. Trener Franciszek Smuda w przerwie zdjął z boiska Michała Chrapka i Alana Urygę, a w ich miejsce posłał na plac gry Emmanuela Sarkiego i Wilde-Donalda Guerriera. Nieco później szkoleniowiec Wisły wyczerpał limit zmian. Kontuzjowanego Michała Nalepę zastąpił Piotr Brożek. Wisła dobrze zaczęła drugą połowę i szybko odrobiła straty. Łukasz Burliga dośrodkował z prawego skrzydła do osamotnionego przed bramką Łukasza Garguły, a ten pokonał Patryka Wolańskiego. W 64. minucie Łukasz Garguła miał świetną okazję do zdobycia kolejnej bramki, ale zmarnował podanie Semira Stilicia i spudłował z bliska. Goście przeważali, zdawało się, że bramka dla Wisły jest kwestią czasu, tymczasem gola zdobyli łodzianie. Piotr Mroziński dośrodkował w pole karne, Piotr Brożek nie upilnował Mateusza Cetnarskiego i miejscowi kibice znów mogli się cieszyć z prowadzenia Widzewa. Wiślacy atakowali, ale Patryk Wolański bronił pewnie. Tak jak w 85. minucie, kiedy wyszedł z bramki i uniemożliwił oddanie celnego strzału Pawłowi Brożkowi. Chwilę później zwycięstwo Widzewa mógł przypieczętować Eduards Viszniakovs. Napastnik gospodarzy przelobował Michała Miśkiewicza, ale piłka odbiła się przed bramką i przeszła nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry jeszcze jedną okazję dla Widzewa miał Alex Bruno, ale dobrze interweniował bramkarz Wisły. Po meczu powiedzieli: Franciszek Smuda (trener Wisły): "Przegraliśmy kolejne spotkanie, trzecie z rzędu. Rzadko się spotyka tyle przegranych. Tym bardziej, że przed nimi pokazaliśmy w meczu z Legią w Warszawie (2-2), że potrafimy grać w piłkę. Jeżeli się jednak nie ma takiej totalnej determinacji jaką pokazał nam dzisiaj Widzew, to nie można wygrać meczu". Artur Skowronek (trener Widzewa): "Wszyscy potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Ja bardzo wierzyłem i wierzę w ten zespół i ta wiara nigdy nie osłabnie. Widzę, jak zawodnicy pracują na treningach i przelewają bardzo wiele z tej pracy na boiska ligowe. To przynosi efekt, bo to trzecie spotkanie z rzędu nie przegrane. Dzisiaj trochę odrobiliśmy do peletonu, który nam uciekał. Po tym zwycięstwie dostajemy porządnego kopa mentalnego do codziennej pracy i wiarę w siebie". Widzew Łódź - Wisła Kraków 2-1 (1-0) Bramki: 1-0 Mariusz Rybicki (6.), 1-1 Łukasz Garguła (57.), 2-1 Mateusz Cetnarski (66.). Raport meczowy Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz