Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę! Podczas sobotniego meczu na stadionie wisiał transparent "Kochani działacze znów błędy popełniacie, chcecie ciszy, to ją macie", a kibice nie dopingowali przez pierwsze 20 minut. Przeciwko czemu protestowali? Powód jest wiele, m.in. sposób obchodzenia stulecia istnienia klubu, sposób traktowania fanów przez władze Widzewa i ich ogólna polityka. Sympatyków martwi też obecna sytuacja drużyny, bo choć zapowiadano walkę o europejskie puchary, zespół broni się przed spadkiem. Z kolei właściciel klubu zamiast zapowiedzieć transfery, to nie zaprzecza ewentualnej sprzedaży najlepszych piłkarzy. Ale to tylko jeden konflikt, bo... jest i drugi. Po tym, jak piłkarze rozgromili Górnika Zabrze 4-0, szybko udali się do szatni. Nie podeszli do kibiców, nie podziękowali im za doping. - Podziękowaliśmy na środku boiska. To był miły gest - twierdzi Bartosz Kaniecki, bramkarz Widzewa. Zachowali się jednak zupełnie inaczej, niż zazwyczaj. Wygraną świętowali we własnym gronie, w szatni, a nie z siedmioma tysiącami ludzi na stadionie. - To była decyzja całej drużyny. Osobiście, to nic do kibiców nie mam, ale ostatnio nam w ogóle nie pomagali. Rozumiem, że byli niezadowoleni z wyników i mieli do tego prawo, choć takie zachowanie bardzo nas boli - twierdzi Darvydas Szernas. - Jak nie szło nam na boisku, to kibice nie byli pomocni. Trzeba było coś zmienić - tłumaczy Kaniecki. - Po ostatnich nieudanych meczach spotkała nas fala wyzwisk z ich strony, więc chcieliśmy coś zmienić. Zawsze dajemy z siebie wszystko i zawsze gramy o zwycięstwo. Nie jest przyjemnie, jak zamiast dopingu słyszymy wyzwiska - dodaje Adrian Budka. Tak czy inaczej, takie konflikty to w tej chwili ostatnia rzecz, której potrzebuje walczący o utrzymanie w Ekstraklasie Widzew.