Sprawozdanie Widzewa obejmuje 18 miesięcy od 1 stycznia 2022 roku. Do tej pory wyniki finansowe klub ogłaszał za rok kalendarzowy, ale teraz postanowił wyliczać po sezonie sportowym, czyli od 1 lipca do 30 czerwca. W tym czasie przychody wyniosły 55,8 mln zł, a koszty 52,6 mln. Zysk z tych 18 miesięcy wyniósł prawie 3,25 mln zł. Duży wpływ na taki wynik miała sprzedaż karnetów. Kibice Widzewa zwykle wykupują całą pulę - około 16 tysięcy. Sprawozdanie obejmuje aż cztery okresy sprzedaży karnetów -zimą sezonu 2021/2022, latem i zimą 2022/2023 i latem 2023/2024. - To rzeczywiście wpłynęło na wynik - przyznaje Michał Rydz, prezes Widzewa. - Z drugiej strony nie mamy długów przeterminowanych, a zobowiązania spłacamy na bieżąco. Wydajemy, tyle ile mamy, nie żyjemy na kredyt. Widzew ma dobre wyniki, mimo że nie zarobił ani złotówki na transferach. Na szczycie jest Lech Poznań, który ze sprzedaży zawodników dostał 47,9 mln zł. Do tego spośród klubów ekstraklasy za poprzedni sezon dostał najmniej pieniędzy z tytułu praw telewizyjnych (7,9 mln zł). Największy wpływ na przychody (37 proc.) ma dzień meczowy (bilety, karnety, reklamy) i sponsorzy (31 proc.). Widzew chce zacząć zarabiać na transferach - Jak w klubie piłkarskim tabela zysków jest na zielono, to jest się z czego cieszyć - mówi Tomasz Stamirowski. - Mocno stoimy na dwóch nogach. Mamy zdywersyfikowane przychody, a to oznacza, że nie jesteśmy uzależnienie od jednego sponsora czy też kondycji miasta. Dlatego też będziemy więcej wydawać na pierwszy zespół. Chcemy też zwiększyć przychody komercyjne i wreszcie zarabiać na transferach. Co do tego drugiego, to jest blisko realizacji. W najbliższych dniach powinien zostać sfinalizowana transakcja sprzedaży bramkarza Henricha Ravasa do New England Revolution. Widzew ma zarobić ponad milion euro. Działacze Widzewa podkreślają, że sytuacja finansowa klubu jest bardzo stabilna, ale wiosną trzeba do tego dołożyć wynik sportowy, bo zespół ma tylko cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. A do tego bardzo trudny terminarz. - Dla mnie jako dla finansisty to szok, bo tylko trzy kluby Ekstraklasy, w tym Widzew nie muszą wykazywać w sprawozdaniu zagrożenia działalności - podkreśla Tomasz Stamirowski. - A tylko cztery kluby przystąpiły do sezonu bez nadzoru finansowego.