Sprawa dotyczy transferu Petara Mikulicia. Młody Chorwat trafił do Widzewa latem 2020 roku z rezerw Dinama Zagrzeb. Zagrał jeden mecz, doznał poważnej kontuzji, a jak wrócił na boisko, to występował tylko w rezerwach. W lipcu rozwiązano z nim kontrakt za porozumieniem stron. Widzew nie reaguje na pozew Tymczasem w kwietniu jeden z poprzednich klubów Mikulicia poprzez system TMS (Transfer Matching System) służący przeprowadzaniu transferów między klubami złożył roszczenie o wypłatę ekwiwalentu za wyszkolenie. Tyle że w Widzewie nikt na niego nie zareagował. W związku z tym przeprowadzono całe postępowanie i ukarano łódzki klub dwuletnim zakazem transferowym. Dopiero wtedy Widzew zareagował. Zapłacił za roszczenie około 15 tys. euro, by móc zimą dokonywać transferów. Mateusz Dróżdż, prezes klubu od czerwca, podkreśla, że sprawa powinna być załatwiona przez poprzedni zarząd albo przekazana nowemu właścicielowi. Widzew płaci za wyrok - Nie może być tak, że w klubie nikt nie widzi, czy nie daje znać, że jest taki problem do rozwiązania. Choć pracy się nie boję, to właśnie nie zgadzam się, że prezes jest od wszystkiego - od latania na sektor gości i od pilnowania takich spraw. Byliśmy totalnie zaskoczeni tą sytuacją - przyznaje prezes Dróżdż. Poprzedni prezes Piotr Szor zapewniał, że nie miał wiedzy, by taki pozew został złożony do systemu TMS. - W klubie tylko jedna osoba miała do niego dostęp. Nie dostałem jednak takiej informacji - twierdzi. Widzew chce odzyskać pieniądze Sprawa będzie miała jednak ciąg dalszy. Po tym jak wyszła na światło dzienne Szor twierdził, że roszczenie było bezzasadne. To samu mówi teraz prezes Dróżdż. I podkreśla, że Widzew będzie chciał odzyskać pieniądze. - Uważamy bowiem, że ta opłata potocznie nazywana ekwiwalentem się nie należała. Otrzymaliśmy jednak nakaz zapłaty, który był już prawomocny i skuteczny, ale są podstawy do negowania tego roszczenia - mówi prezes Widzewa. - Nie zmienia to jednak faktu, że jak tylko pojawił się w systemie TMS pozew, to powinna być reakcja klubu, a tej nie było. A tak wyrok był już do zapłaty i żeby móc robić transfery, trzeba było zapłacić. <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-studio-ekstraklasa/aktualnosci?utm_source=esatekst&utm_medium=esatekst&utm_campaign=esatekst">Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście!</a> Prezes Widzewa ujawnia sprawę Szef Widzewa o zakazie transferowym sam poinformował w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Część kibiców dziwiła się, że klub przekazuje do mediów sprawę, która nie wpływa pozytywnie na wizerunek klubu, a na dodatek została już załatwiona. - To była przemyślana decyzja kilku osób. Wiedzieliśmy, że sprawa Mikulicia i zakazu transferowego już wyciekła do mediów i zaraz będzie rozdmuchana. Chcieliśmy poinformować, że taka sytuacja miała miejsce - dodaje prezes Dróżdż.