Guzdek (rocznik 2002) kontrakt z Widzewem podpisał w marcu, ale umowa wchodziła w życie od 1 lipca. Jesień sezonu 2020/2021 spędził w trzecioligowym Rekordzie Bielsko-Biała (17 meczów i 6 goli), a wiosnę na wypożyczeniu do Ruch Chorzów. W śląskim zespole, który walczył o awans dostał bardzo mało szans - 6 występów, w tym jeden od początku, w sumie 215 minut. Z rezerwowego do reprezentacji Przygotowania do obecnych rozgrywek rozpoczął już z Widzewem. W trzech meczach wchodził jako rezerwowy i zdobył gola w spotkaniu z Chrobrym Głogów. Jego rywal do miejsca w ataku - Paweł Tomczyk spisywał się słabo i w końcu trener Janusz Niedźwiedź dał zawodnikowi szansę w podstawowym składzie. I Guzdek ją wykorzystał - w meczu z Górnikiem Polkowice strzelił ważnego gola - na 2:1. Trzy dni później został powołany do reprezentacji. Kulisy zdradza trener Stępiński: - Kontuzję złapał Kacper Zych, a właściwie przyjechał na zgrupowanie ze wstrząśnieniem mózgu. Chcieliśmy w jego miejsce zawodnika wskazanego przez Macieja Stolarczyka, który jest w jego orbicie zainteresowań, ale nie gra regularnie w klubie. Tak jest np. z Jankiem Biegańskim, Damianem Kocyłą czy Cezarym Misztą. Albo napastnika, który występuje w lidze. Rozstrzygaliśmy między Maćkiem Masem a Bartoszem Guzdkiem - przyznaje selekcjoner reprezentacji U-20. - Rozmawiałem z trenerem Niedźwiedziem, a zawodnika widziałem w spotkaniu z Górnikiem Polkowice. Spodobał mi się i go dowołałem do kadry. Powiedziałem mu: "Nie boję się dać ci szansy. Przegram, to przegram, ale po to jest reprezentacja, by zweryfikowała twoje umiejętności. Sprawdzisz, czy to miejsce dla ciebie, a może jest za wcześnie i jeszcze nie dojechałeś. Wtedy będziesz wiedział na czym stoisz" - opowiada. Napastnik Widzewa: Może nadchodzi mój czas Guzdek zadebiutował w meczu z Włochami, który goście wygrali 2:0. Na boisku wszedł w drugiej połowie. - Kompletnie nie spodziewałem się powołania. Fajne uczucie zadebiutować. Były emocje, ale starałem się podchodzić spokojnie. Włosi w drugiej połowie zepchnęli nas do obrony i trzeba było dużo biegać, przesuwać i walczyć - mówi Guzdek. - Trzy miesiące temu byłem w trzeciej lidze, teraz jestem na zapleczu ekstraklasy, a do tego mam występy od pierwszej minuty, więc tempo jest duże. Może w Ruchu to nie był mój czas, a teraz nadchodzi. Na początku w klubie czułem różnicę, ale z czasem jest coraz lepiej i nie mam z tym problemu. Wszystko toczy się szybko, ale chyba idzie w dobrym kierunku. Więc czemu z tego nie korzystać. Jestem zadowolony. Trener Stępiński po meczu był zadowolony z widzewiaka. - Choć debiutował, to zagrał poprawnie i to, czego się po nim spodziewałem. Walczył, atakował wolne pole, wybiegał do piłkę. Pod tymi względami jestem z niego zadowolony i choć grał w niższych ligach, to mi to nie przeszkadza. Dobrze wprowadził się w Widzew, na chwilę obecną regularnie gra w pierwszej lidze. Dlaczego ma nie dostać szansy w reprezentacji - zaznacza Stępiński. - Założeniem było powołanie zawodników, którzy są w rytmie meczowym. To widać, którzy grają, a którzy tylko trenują, jeśli chodzi o decyzyjność czy szybkość grania piłką. Zwłaszcza u młodych zawodników. Egzamin w kadrze zdany Kolejne spotkanie Polacy zagrają we wtorek w Lizbonie z Portugalią. Selekcjoner twierdzi, że wszystko zależy od Guzdka, czy znów wystąpi. - Był egzamin i u mnie go zdał. Nie ma powodu, by nie zweryfikować go ponownie w meczu z Portugalią, jeśli nadal na treningach będzie dobrze się spisywał. - Na jaką ocenę - dopytujemy. - Jeszcze mu się przyjrzę podczas indywidualnej analizy. Nie strzelił gola i mimo tego, że przegraliśmy dałbym mu czwórkę. Drugi z powołanych widzewiaków Radosław Gołębiowski cały spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych. AK