Na ostatni mecz w tym roku trener Janusz Niedźwiedź w końcu mógł wystawić najlepsze zestawienie w obronie. Kiedy nie grali ze sobą Krystian Nowak, Patryk Stępiński i Daniel Tanżyna łodzianie tracili średnio dwa gole w meczu. Z nimi w składzie tylko 0,7. Chrobry nie do pokonania? Z Chrobrym niemniej ważne było jednak strzelenie bramki. A boisko w Głogowie jest w tym sezonie najbardziej niedostępne dla drużyn gości. Piłkarze trenera Ivana Djurdjevicia u siebie stracili tylko jedną bramkę! Ostatni raz Rafał Leszczyński piłkę z siatki wyciągnął 550 minut temu. Dobrą wiadomością dla Widzewa było jednak to, że do składu wrócił też odpowiedzialny za akcje ofensywne Juliusz Letniowski. Podczas jego nieobecności Widzew wygrał tylko jedno spotkanie ligowe z sześciu. Gospodarze w ciągu pięciu dni drugi raz mierzyli się z zespołem w Łodzi. W środę zdjęli pierwszy skalp - pokonali 1:0 ŁKS. Z ostatnich czterech spotkań u siebie trzy wygrali po 1:0, a jedno 2:0 i w efekcie tracili tylko dwa punkty do strefy barażowej. Chrobry - Widzew: bramkarze z czystym kontem Początek spotkania był wyrównany, ale to akcje łodzian wydawały się bardziej składne i płynne. Nie mieli wielkich problemów, by wychodzić spod pressingu rywali. Kilka razy zrobiło się gorąco w polu karnym Chrobrego, ale nie było zakończenia strzałem. Za to gospodarze dwa razy trafili w bramkę, ale uderzenia nie sprawiły kłopotu Jakubowi Wrąbelowi. W końcu i widzewiacy celnie kopnęli, ale piłkę po próbie Bartosza Guzdka złapał Leszczyński. Od. 20 minuty piłkarze trenera Niedźwiedzia zaczęli coraz mocniej atakować. Groźnie było zarówno po stałych fragmentach, jak i akcjach najczęściej rozprowadzanych przez Letniowskiego. Okazje mieli Villanueva czy Guzdek, ale cały czas nie potrafili oddać wystarczająco dobrego strzału. W 35. minucie bramkarz Chrobrego uchronił zespół przed stratą bramki. Po podaniu Karola Danielaka, głową uderzył Guzdek, ale Leszczyński popisał się świetną interwencją. W końcówce pierwszej połowie Chrobry odpowiedział Widzewowi, ale strzał Mateusz Machaja o kilkadziesiąt centymetrów minął bramkę. Ofensywne zmiany nic Widzewowi nie dały W przerwie szkoleniowiec Widzewa postanowił zmienić w ofensywie i Przemysław Kita zastąpił Villanuvę. I szybko po rozpoczęciu drugiej połowy Polak pokazał się z dobrej strony. Goście atakowali, ale znów pod samą bramką brakowało konkretów i twierdza Głogów wciąż była nie do ruszenia. Łodzianie próbowali się przebić przez szyki obronne, ale momentami głogowianie w polu karnym ustawiali się w dziewięciu i nie było na to miejsca. Po przerwie prawie nie decydowali się na strzały zza szesnastki i wciąż nie było bramek. Chrobry postraszył w końcówce Trener Niedźwiedź wpuścił niemal wszystkich ofensywnych zawodników, ale efektów nie było. Jego piłkarze mieli przewagę, ale nie byli już tak groźni jak przed przerwą. Korzyści nie przynosiły także rzuty rożne. Wreszcie dwa razy błysnął Paweł Tomczyk - strzelał głową, ale najpierw obronił Leszczyński, a potem piłka minęła bramkę. W końcówce Chrobry też przypomniał sobie, że zwykle u siebie minimalnie wygrywa. Postraszył Widzew, ale też ze skutecznością był na bakier. Chrobry Głogów - Widzew 0:0 Chrobry: Leszczyński - Ilków-Gołąb, Michalec, Bougaidis, Ziemann - Rzuchowki, Kolenc (66. Mandrysz) - Bochnak, Machaj (66. Turski), Piła (58. Dziąbek) - van der Heijden. Widzew: Wrąbel - Stępiński, Nowak, Tanżyna - Zieliński, Kun, Hanousek, Villanueva (46. Kita, 90. Michalski) - Danielak (66. Gołębiowski), Letniowski (66. Mucha) - Guzdek (73. Tomczyk). Żółte kartki: Kolenc - Guzdek, Tanżyna. Sędzia: Tomasz Marciniak