Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa dał odpocząć tylko kilku zawodnikom, którzy pokonali płocczan - na trybunach usiadł lider Bartłomiej Pawłowski, a na ławce Dominik Kun czy Martin Kreuzrigler. Szansę dostali m. in. Kristoffer Hansen czy Bożidar Czorbadżijski. To i tak był skład, który powinien sobie poradzić z drugoligowcem. KKS - groźny dla Ekstraklasy I po pierwszych minutach wydawało się, że tak będzie, bo po rzucie rożnym i strzale Marka Hanouska bramkarz odbił piłkę na linii bramkowej. Sytuacja była nawet sprawdzana przez VAR, ale gola nie było. Tyle że KKS to zespół, który jest w formie. W drugiej lidze jeszcze nie przegrał i jest wiceliderem. Trenerem jest Bartosz Tarachulski, były zawodnik Widzewa, a w bramce stoi Marcin Krakowiak, który w dziewięć lat temu zadebiutował w ekstraklasie w łódzkim zespole. Kaliszanie już w poprzednim sezonie pokazali, że w Pucharze Polski potrafią radzić sobie z zespołami z Ekstraklasy. Wyeliminowali Pogoń Szczecin, a Raków Częstochowa wygrał tylko 2-1. Widzew przyjął trzy szybkie ciosy I wystarczyło im zaledwie 10 minut, by zdobyć trzy gole. Wszystko zaczęło się od straty piłki przez łodzian. Adrian Łuszkiewicz zagrał do Piotra Giela, który piętą podał do niepilnowanego Nestora Gordillo i było 1-0. W 20. minucie po rzucie rożnym Filip Kendzia skutecznie główkował z około 11 metrów. Wystarczyło 90 sekund, by gospodarze strzelili trzecią bramkę. Z około 16 metrów po raz drugi trafił Gordillo. Hiszpan w tym sezonie zdobyt już siedem goli, w tym pięć w lidze. - Trener od nas wymagał, byśmy nie bali się Widzewa i się opłaciło - mówił Kendzia. W 40. minucie niewiele brakowało, by było 4:0, ale Mateusz Żyro w ostatnim momencie wybił piłkę. Łodzianom przed przerwą udało się zdobyć ważną bramkę. Z prawej strony dośrodkował Karol Danielak, a Jordi Sanchez wygrał walkę o piłkę w powietrzu i głową trafił do siatki. Widzew odrabia straty Trener Niedźwiedź na drugą połowę wpuścił dwóch nowych zawodników i Widzew ruszył do ataku. Szybko miał dwie świetne okazje, ale Jakub Sypek przegrał pojedynek z bramkarzem, a piłka po strzale Fabio Nunesa odbiła się od obrońcy i wyszła na rzut rożny. W 55. minucie KKS przegrywał już tylko jedną bramką. Po błędzie Kendzi z 16 metrów uderzył Sanchez i goście przegrywali już tylko 2-3. I dalej przeważali, ale KKS poprawił nieco grę w obronie i Widzew długo nie stworzył dogodnych sytuacji. Dopiero po akcji Sancheza Sypek uderzył nad poprzeczką. W końcówce Hiszpan był przed szansą na trzeciego gola, ale kopnął za mocno i niecelnie. W 88. minucie doszło w polu karnym do starcia Sancheza z Krakowiakiem. Sędzia długo się zastanawiał się jaką decyzją podjąć i w końcu podyktował jedenastkę, którą już w doliczonym czasie wykorzystał Hanousek. Rzut karny w doliczonym czasie W dogrywce pierwsi okazje mieli łodzianie, ale zmarnował ją rezerwowy Łukasz Zjawiński. Po chwili Dominik Kun był sam przed Krakowiakiem, ale przegrał pojedynek. W 106. minucie dogrywki szkolny błąd popełnił Juliusz Letniowski, któremu odskoczyła piłka i sfaulował w polu karnym Nikodema Zawistowskiego. Z 11 metrów pewnie strzelił Mateusz Gawlik. To nie był oczywiście koniec emocji, bo Widzew rzucił się na KKS. Po rzucie rożnym powstało ogromne zamieszanie w polu karnym, które wykorzystał Hanousek. 4-4! W drugiej części dogrywki znów VAR poszedł w ruch, sędzia uznał, że Nunes faulował w polu karnym i podyktował trzeci rzut karny w tym meczu. Gawlik znów był bezbłędny. 5-4 dla KKS. I Widzew kolejny raz pokazał charakter. W 122. minucie do kolejengo remisu doprowadził Zjawiński. W konkursie rzutów karnych emocji też nie brakowało, bo Michał Borecki strzelił nad bramką, a Zjawiński i Żyro trafili w poprzeczkę. Awansował jednak KKS.