Mocne opady śniegu sprawiły, że rozegranie meczu w Łodzi przez dobrych kilka godzin stało pod znakiem zapytania. Murawa pokryła się białym puchem i klub poinformował, że decyzja zapadnie około godz. 18:30. Na szczęście dla tłumów kibiców, w tym ponad 800 z Białegostoku trzy godziny przed meczem przestało padać. Włączony system podgrzewania murawy, a także czynnik ludzki - pracownicy klubu, którzy złapali za łopaty sprawił, że udało się przygotować boisko. Nieco ponad dwie godziny przed początkiem mecz Marcin Tarociński, rzecznik prasowy klubu poinformował, że spotkanie dojdzie do skutku, ale może rozpocząć się z niewielkim opóźnieniem. W końcu przełożono start o pół godziny. Jagiellonia i Widzew mają inne cele W Łodzi spotkały się zespoły, które po rundzie jesiennej mają zupełnie odmienne cele. Jagiellonia miała tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Widzew zaskoczył wszystkich i na razie jest nawet kandydatem do europejskich pucharów. Zajmuje trzecie miejsce, ale przewaga nad ósmym zespołem wynosiła tylko dwa punkty. Zaskoczeniem był brak w podstawowym składzie Jordiego Sancheza. Hiszpański piłkarz prawdopodobnie zmieni klub. Wcześniej pytał o niego Raków Częstochowa, ale lidera odstarszyła cena - 1,5 mln euro. Klub zapewnił jednak, że powodem absencji jest uraz. Warunki na boisku byle trudne, bo murawa była nasiąknięta wodą, co sprawiało, że piłka momentami się zatrzymywała. Pierwsi przyzwyczaili się goście - po prostopadłym podaniu Tomas Prikryl był sam przed Henrichem Ravasem, ale bramkarz Widzewa wygrał pojedynek. W odpowiedzi blisko gola był Mato Milos, ale piłka po jego strzale odbiła się od rywala i trafiła w boczną siatkę. Przez kwadrans działo się niewiele aż zastępujący w podstawowym składzie Sancheza Łukasz Zjawiński był blisko gola - po podaniu Patryka Stępińskiego strzelił głową, ale piłka odbiła się od słupka. W końcu łodzianie przeprowadzili akcję, po której wydawało się że strzelą bramkę. Mateusz Żyro wypatrzył Bartłomieja Pawłowskiego - ten wpadł w pole karne i został zahaczony przez Zlatana Alomerovicia. Do jedenastki podszedł Juliusz Letniowski, ale trafił w poprzeczkę. Tuż przed przerwą świetną akcję przeprowadził Pawłowski, przebiegł kilkadziesiąt metrów, zwiódł rywali ale piłka po jego strzale przeleciała obok słupka. Po chwili najlepszy strzelec Widzewa znów uderzył i zabrakło kilkadziesiąt centymetrów. Po zmianie stron nadal przeważał Widzew, ale zdarzało się, że Jagiellonia wychodziła z szybkim atakiem, ale nie za bardzo miał kto go wykończyć. Brakowało jednak bramkowych sytuacji. W końcu łodzianom udało się wyprowadzić kontratak, ale Pawłowski strzelił lekko i do tego w środek bramki. Choć mecz się wyrównał to gospodarze objęli prowadzenie. Świetnie do piłki wyszedł Pawłowski odegrał do Ernesta Terpiłowskiego a ten podał Dominikowi Kunowi. Rezerwowy Widzewa pokonał bramkarza strzałem w dalszy róg. Po chwili powinno być 2-0, ale Kristoffer Hansen zgubił piłkę w polu karnym. W 85. minucie bliski trafienia znów był Pawłowski. Wystarczył jednak moment nieuwagi i był remis. Po podaniu z lewej strony kopnął Bartosz Bida, piłka odbiła się od zmiennika Martina Kreuzrieglera i było 1-1.