Łódzki klub na Słowaku zarobił bardzo godne pieniądze - nieco ponad milion euro. Szybko jednak powstał problem, by zastąpić go odpowiednio dobrym bramkarzem. Wiosną Widzew czeka walka o utrzymanie, a akurat Ravas jesienią był jednym z najmocniejszych punktów zespołu. Lista kandydatów, którzy mogą przyjść do drużyny trenera Daniela Myśliwca była długa - liczyła niemal dziesięć nazwisk. Najpierw faworytem był Chorwat Dinko Horkas, potem Bułgar Daniel Naumow, ale napotykano kolejne problemy jak np. wysokość zarobków piłkarza czy prowizji menedżera. W końcu powrócono do pomysłu, który pojawił się najwcześniej - Krajcirika. Słowak od 15. roku życia związany był z MFK Rużomberok. Dwa lata później zadebiutował w tamtejszej ekstraklasie, występował też w kwalifikacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Ma za sobą także występy w reprezentacji młodzieżowej. W sumie w najwyższej lidze rozegrał 85 spotkań. Widzew w końcu wybrał bramkarza Jesienią MFK zajmował w ekstraklasie ósme miejsce i wiosną czeka zespół walka o utrzymanie. Nie pomoże już Krajcirik, który wystąpił w 11 z 18 meczów. Po spotkaniu przegranym 0:5 trafił jednak na ławkę rezerwowych. W sumie w rundzie jesiennej stracił 19 goli. Widzew musiał za Słowaka zapłacić, bo obowiązywał go kontrakt do czerwca 2026 roku. Krajcirik wpisuje się w plany łódzkiego klubu, który chciałby sprowadzać młodych zawodników, promować ich i zarabiać. Tak jak na Ravasie. Nowy bramkarz w czerwcu skończy 24 lata. To pierwszy zimowy transfer łodzian. W planach mają jeszcze sprowadzenie co najmniej dwóch zawodników - prawego obrońcę i środkowego pomocnika. W przypadku tego drugiego było już blisko pozyskania Emmanuela Boatenga. Ghańczyk już był w samolocie, ale podczas międzylądowania zmienił zdanie. Dostał lepszą ofertę finansową i dołączył do tureckiego Konyasporu.