Na mecz z Widzewem "kibice" GKS Tychy przyjechali w towarzystwie lokalnego rywala - ŁKS. Jeszcze zanim rozpoczęło się spotkanie rzucali petardy hukowe. Przez całe spotkanie lżyli rywala. Eskalacja nastąpiła w drugiej połowie. Sektor zdewastowany Jak się okazało w trakcie meczu chuligani sterroryzowali obsługę i przedostali się do punktu gastronomicznego. Trzy pracujące tam kobiety zabarykadowały się w innym pomieszczeniu i po około 20 minutach udało jej bezpiecznie wydostać. "Kibice" ukradli kiełbaski, którymi zaczęli rzucać w sektory fanów Widzewa. Z ukradzionej beczki próbowali polewać piwem ochronę. Zdemolowane zostały też łazienki (z urwanego zaworu lała się woda) i kilkadziesiąt krzesełek, a także części siatki oddzielającej sektor gości od pozostałych. Także wyrwane płyty z pleksi służyły do rzucania. Ochroniarze próbowali okiełznać "kibiców" gazem, ale to nie pomagało. Zdecydowali się w końcu na interwencję wewnątrz sektora. Na początku z sukcesami, ale w końcu zostali wypchnięci przez chuliganów. Wtedy na płycie stadionu pojawiła się policja i armatka wodna, co w końcu ostudziło ich zapędy. Użyty gaz sprawił, że sędzia musiał przerwać na kilka minut spotkanie - ucierpiał m. in. Konrad Jałocha, bramkarz GKS. Kibice gości nie przyjadą w tym sezonie Widzew pokazał na zdjęciach jak wyglądają zniszczenia. - To, co zastaliśmy w sektorze gości nie nastraja optymistycznie. Trwa obecnie szacowanie strat, które wstępnie są określane na około 100 tysięcy złotych. Nie będziemy w stanie przyjmować już w tym sezonie gości w sektorze dla przyjezdnych ze względu na zniszczenie punktu cateringowego, instalacji elektrycznej oraz toalet. - stwierdził Marcin Tarociński, rzecznik prasowy Widzewa. Fani Widzewa zachowali w miarę spokój, za co dziękował im prezes Mateusz Dróżdż. "Bardzo dziękuję kibicom za wytrzymanie ciśnienia, także względem gości" - napisał na twitterze. Rozkręcone ogrodzenie sektora gości W klubie usłyszeliśmy, że mogło dojść do większej tragedii, ale udało się w porę wykryć, że ogrodzenie sektora gości zostało częściowo rozmontowane (na razie nie wiadomo, kto to zrobił). Odkręcone śruby zostały zlokalizowane tuż przed meczem podczas odśnieżania stadionu przez pracowników Widzewa. W innym przypadku mogło więc dojść do kontrontacji chuliganów gości z kibicami gospodarzy. W porę udało się naprawić ogrodzenie. To nie pierwszy tak poważny incydent na bazie nienawiści między "kibicami" GKS, ŁKS a Widzewa. Jesienią podczas meczu w Tychach pod stadionem policja użyła gazu, by nie dopuścić do konfrontacji chuliganów. Potem na trybunach palone były szaliki Widzewa. Wtedy ukarano GKS częściową zamknięciem stadionu i trzymiesięcznym zakazem wyjazdów zorganizowanych grup kibiców na mecze. Także fani Widzewa nie mogli pojechać na dwa spotkania wyjazdowe.