Na razie Widzew przedstawił zwiastun serialu. W jednej z scen trener Janusz Niedźwiedź stoi na środku szatni i nie owija w bawełnę: - To, k...a najlepszy zespół przyjechał, widzicie jakie są problemy. Jak będziemy k...a cicho siedzieć, to nic z tego nie będzie. Nie możecie stracić pewności siebie, nawet jak jesteście zmęczeni. Jak Widzew stracił pół miliona Kolejna scena - prezes Mateusz Dróżdż siedzi w gabinecie ze sztabem szkoleniowym po porażce w rzutach karnych z KKS Kalisz w Pucharze Polski. Mecz zakończył się remisem 5-5. Tu też padają mocne słowa. - Mimo wszystko kompromitacja. Sportowo to jedno, fajnie to wyglądało, emocje, walka, ale to z drugoligowcem, z piątką młodzieżowców w składzie. Zdarza się, ale straciliśmy 500 tys. zł - podkreśla prezes Widzewa. Tyle bowiem klub mógłby zarobić, gdyby awansował do kolejnej rundy PP i grał u siebie. Wtedy trybuny stadionu byłyby najpewniej pełne. Bo są pełne od otwarcia nowego obiektu w trzeciej lidze. Po powrocie do ekstraklasy na meczach Widzewa jest średnio 17254 osób. To 95 procent pojemności stadionu. - Na pomył serialu wpadliśmy z Maciejem Klimkiem jeszcze w pierwszej lidze. Znaliśmy się, bo kiedyś realizowaliśmy film dotyczący innego klubu w Pucharze UEFA - wspomina prezes Dróżdż, a chodzi o mecze Zagłębia Lubin, którego wcześniej był prezesem, z Partizanem Belgrad. - Po awansie do Ekstraklasy było łatwiej to zrealizować, bo Maciek pracuje w Canal Plus. "Widzew to fenomen" A to właśnie do tej telewizji należą prawa pokazywana meczów w tej lidze. - Miejsce takich marek jak Widzew jest w ekstraklasie. Dlatego nie stało się coś wyjątkowego, że awansował do Ekstrakalsy, tylko wrócił tam, gdzie powinien być. Nie było ryzyka z naszej strony. Widzew to fenomen o czym świadczą liczba sprzedanych karnetów, pełen stadion, pasja na trybunach i na boisku - podkreśla Michał Kołodziejczyk, redaktor naczelny Canal Plus Sport. - Pochodzę z Warszawy, byłem nastolatkiem, kiedy Widzew i Legia rywalizowały o mistrzostwo. Doskonale pamiętam porażkę 2-3. Kiedy łódzki klub spadł z ekstraklasy, mówiłem, że tego będzie bardzo brakować, choć moi koledzy nie dowierzali. Ja stęskniłem się za Widzewem w ekstraklasie. Serial nie ma jeszcze tytułu, bo realizatorzy czekają do zakończenia sezonu. Na razie Widzew zapisuje piękną historię, bo jako beniaminek jest czwarty w ekstraklasie z punktem straty do drugiego miejsca. Łódzki klub zdecydował się, że wpuści kamery niemal wszędzie - do szatni, gabinetów działaczy i do meczowych kulis. Nie brakuje mocnych słów, ale... Brzydkie słowa po godz. 22 - Sport to emocje, a to nie będzie serial o gotowaniu. Choć zmagamy się ze skargami do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, nawet kiedy podczas transmisji meczów słychać wulgarne przyśpiewki - przyznaje Kołodziejczyk. - Być może z tego powodu będą dwie pory emisji: przed godz. 22 i wtedy inwektywy będą wyciszone. I po godz. 22. Nie będziemy niczego cenzurować. W sporcie czasem właśnie takie słowa przynoszą efekt. Prezes Drożdż zapewnia, że nie żałuje dużej swobody, jaką dostali realizatorzy serialu. - Z wiceprezesem, sztabem szkoleniowym i resztą pracowników klubu chcieliśmy tego. Zostawimy po sobie coś w Widzewie, co trudno zamortyzować. Serial powinien mieć dużą oglądalność. To projekt, który pozwoli rozwinąć się nie tylko nam - uważa. - Niczego nie ukrywaliśmy i nic z serialu nie będzie wycinane, choć oczywiście obejrzymy go przed premierą. Bohaterami są wszyscy, którzy dbają o klub, nawet ten kibic, który robił sobie ze mną zdjęcie. Premiera serialu jest planowana tuż po zakończeniu sezonu 2022/2023. - Zdobądźcie mistrzostwo Polski, to będzie się jeszcze lepiej oglądało - zakończył Kołodziejczyk. - To będzie serial nie tylko dla kibiców Widzewa, choć pewnie będą głównymi odbiorcami, ale dla wszystkich fanów Ekstraklasy.