Dróżdż stanowisko prezesa piastował niemal równe dwa lata. Do klubu przyszedł wraz z przejęciem większościowego pakietu akcji Widzewa przez Tomasza Stamirowskiego. W pierwszym roku zespół zaliczył sportowy awans - wrócił po ośmiu latach do Ekstraklasy. W tym sezonie drużyna była rewelacją rundy jesiennej, po której zajmowała trzecie wiosną. Wiosną było znacznie gorzej i jeszcze nie wiadomo, czy zakończy rozgrywki w górnej części tabeli. Na pewno to nie kwestie sportowe stały za odwołaniem ze stanowiska Dróżdża. 36-letni prawnik dał się poznać jako osoba kontrowersyjna, zwłaszcza w relacjach z władzami miasta Łodzi, a także ludźmi, którzy w 2015 roku ratowali klub. Jego wpisy na twitterze wzniecały konflikty głównie właśnie w relacjach z łódzkim magistratem. Wprowadzone podwyżki lóż biznesowych sięgające nawet 70 procent wywołały protesty najemców skajboksów. Wywołane spory musieli łagodzić właściciel klubu, a nawet parlamentarzyści. W końcu rada nadzorcza, na której czele stoi Tomasz Stamirowski powiedziała" "Dość!". Były prezes Widzewa dziękuje i przeprasza Z drugiej strony jego praca miała też pozytywne strony. Za sprawą uporu Drożdża pierwszy raz od lat derby Łodzi odbyły się z udziałem kibiców obu drużyn. Klub zaczął działać bardziej profesjonalnie i lepiej wizerunkowo. Pojawiły się np. murale przypominające wielkie postaci klubu, stadion został na zewnątrz udekorowany banerami z sukcesami klubu, a do tego obchodzono rocznice największych sukcesów i honorowano związane z tym osoby. Ostatnio gościli na stadionie piłkarze, którzy grali w półfinale Pucharu Europy w 1983 roku. Dróżdż w wydanym w nocy oświadczeniu napisał m. in.: "Niemal dwa lata spędzone w zarządzie klubu była dla mnie wyróżnieniem oraz wyzwaniem. Od samego początku starałem się realizować wizję klubu profesjonalnego, którego oblicze chciałem zmienić. (...) niejednokrotnie podejmując trudne decyzje, zawsze najważniejsze dla mnie było dobro klubu". Dziękuje pracownikom klubu, kibicom, PZPN i ŁZPN, a "największe podziękowania pragnę skierować jednak w kierunku mojej rodziny - przede wszystkim wspaniałej żony - Marty". I dodaje: "przepraszam za błędy, które popełniłem". Dróżdż podkreśla, że decyzji rady nadzorczej nie zamierza komentować w mediach. "Proszę dziennikarzy o akceptację tego stanu".