- Na końcu główny bohater umiera - taki żart można było usłyszeć w kuluarach przed rozpoczęciem premiery. To była aluzja do wydarzeń z ubiegłego tygodnia, kiedy doszło do trzęsienia ziemi w Widzewie. Z funkcji prezesa klubu odwołano bowiem Mateusza Dróżdża. Były prezes wydał swoje oświadczenie, klub swoje, a potem była seria wywiadów w różnych mediach. Wydawało się, że do rozstania doszło dość pokojowo, ale kolejne obrzucanie się winą w mediach temu przeczy. Były już prezes pojawił się na premierze serialu. Były też władze klubu - na czele z członkami rady nadzorczej i właścicielem, którzy go odwołali. Był też oczywiście nowy prezes - Michał Rydz, który do niedawna był jego zastępcą. Kiedy Dróżdża wywołano na scenę, a pracownicy wręczyli mu prezent - koszulkę z numerem 87 i ksywą "Metys", dziękowano mu i bito brawo, ale nie wszyscy, bo członkowie rady nadzorczej nie. Były prezes Widzewa: Nie było żadnych tajemnic To właśnie dzięki Dróżdżowi ten serial w ogóle powstał. On rozmawiał i namawiał Canal Plus Sport, by zrealizować projekt. - Wszyscy byliśmy aktorami w tym serialu. Ekipa Canal Plus to już moi koledzy. Zawsze miałem mikrofon podczepiony do koszuli. Nawet podczas ostatnich rozmów z radą nadzorczą czy trenerem - mówił Dróżdż. - Nie było tajemnic i nie cenzurowaliśmy serialu. Projekt jest nowatorski, bo Widzew wpuścił kamery Canal Plus Sport bardzo głęboko. Przez dziesięć miesięcy operator był właściwie wszędzie - w szatni zespołu podczas treningów i na meczach, w autokarze czy w gabinetach prezesów. Nikt nie powściągał języka ani nie wyrzucał kamery, kiedy dochodziło do spięć, dyskusji czy ostrej wymiany zdań. - To wyjątkowy serial. Na polskim rynku takiego jeszcze nie było. To zasługa otwartości klubu i naszej pracy. Cieszymy się, że mogliśmy w tym uczestniczyć - mówił Krzysztof Marciniak z Canal Plus Sport. - Widzew i Ekstraklasa to coś wzniosłego. Kiedy słyszę na meczu "Taniec Eleny", te rytmiczne oklaski to mam gęsią skórkę. Nawet teraz to czuję, kiedy o tym mówię. To jedyny klub w Polsce i pewnie też w tej części Europy, która ma za mały stadion. Wtedy rozległy się brawa, bo rzeczywiście Widzew to jedyny klub w Polsce, który sprzedaje komplet karnetów, a stadion wypełnia się na każdym meczu po brzegi. - Każdemu dziennikarzowi, który zajmuje się piłką nożną, polecam, by mógł stać się częścią zespołu. To niesamowite uczucie. Przez te dziesięć miesięcy spotkałem się z ogromną życzliwością ze strony klubu. Bez tego, to by się nie udało - stwierdził Maciej Klimek, reżyser serialu. Podczas premiery pokazano dwa pierwsze odcinki. Pierwszy poświęcony jest polskiemu klasykowi, czyli meczom Widzew - Legia. Z jednej strony łodzianie nie pokonali tego rywala w XXI wieku, ale z drugiej w 1996 i 1997 roku wygrali przy Łazienkowskiej i zapewnili sobie tytuł mistrza Polski. Tym razem wiosną też emocji nie brakowało, bo goście dwa razy przegrywali, ale doprowadzili do remisu. - Wierzę, że w końcu Widzew wygra z Legią. Dziękuję za te dwa lata w klubie i najlepsze wspomnienia zabieram - dodał Dróżdż. To on jest głównym bohaterem drugiego odcinka, w którym widzimy jak rozwijał się konflikt między byłym prezesem a władzami Łodzi. Pokazano też jak klub: zespół, władze i kibice reagowali po porażkach i wygranych w lidze. Dlatego dość często słychać jak trenerowi czy piłkarzom wyrywają się niecenzuralne słowa. - W sali jest dziś wielu aktorów tego serialu. To było wielkie wzywanie. Pamiętam, jak kreśliliśmy ramy współpracy. Uznaliśmy, że jak nie będziemy szczerzy, to się nie uda. To też odwaga ze strony stacji, by nam zaufać - mówił prezes Rydz. - Pracuję 24 lata w mediach. I wydaje mi się, że z wielu miejscach byłem. Po obejrzeniu tego dzieła sam byłem zaskoczony. Pokazaliście wszytko z bebechami. Nawet ci, którzy co mecz są na stadionie będą zaskoczeni - zapewnia Michał Kołodziejczyk, szef Canal Plus Sport.