Stanisław "Burza" Burzyński urodził się w Gdańsku, gdzie piłkarską przygodę rozpoczynał w Lechii. Jako 19-latek zadebiutował w II lidze, jednak to Arka Gdynia była wtedy najlepiej zorganizowana z trójmiejskich, dlatego sięgnęła po utalentowanego bramkarza. Żółto-Niebieskie barwy reprezentował przez sześć lat, zdecydował się odejść po degradacji do II ligi. Miał trafić do zabrzańskiego Górnika, ale ostatecznie przeszedł do Widzewa. Razem z nim do klubu z bydgoskiego Zawiszy dołączył Zbigniew Boniek. Wielki Widzew był drużyną z charakterem Kolejne lata w barwach z "Ziemi Obiecanej" przynosiły kolejne sukcesy. Mistrzostwa łodzianie co prawda jeszcze nie wywalczyli, ale trzykrotnie (w latach 1977, 1979, 1980) ligowe zmagania kończyli na drugiej pozycji. Duży w tym udział bramkarza, który za sezon 1978/1979 został uhonorowany przez dziennikarzy "Sportu" Złotymi Butami dla najlepszego piłkarza rozgrywek. To oznaczało nowe wyzwania, jakimi bez wątpienia były starcia na europejskiej arenie. I choć Pucharu UEFA Widzew nie zawojował, zwycięski dwumecz z Manchesterem City przeszedł do historii zarówno klubu, jak i całego polskiego futbolu. Wiosną 1976 r. zagrał w towarzyskim meczu z Argentyną w Chorzowie (1:2). Później wystąpił również w wyjazdowym meczu z Francją rozegranym w Lens (0:2). W 1980 roku po bramkarza zgłosiło się angielskie Ipswich Town. Wszystkie szczegóły transferu miały już być ustalone, brakowało tylko podpisu piłkarza na umowie. 25 lutego 1980 r. jadąc samochodem z drugim bramkarzem Widzewa Piotrem Gajdą, potrącił przechodzącego przez jezdnię pieszego. Poszkodowany zmarł, a będący pod wpływem alkoholu Burzyński zbiegł z miejsca wypadku, udając się po pomoc do kolegi z drużyny Zbigniewa Bońka. Milicja nie miała jednak problemów ze znalezieniem sprawcy, ponieważ świadek zapisał numery rejestracyjne pojazdu. Za spowodowanie wypadku i nie udzielenie pomocy został skazany na 2,5 roku więzienia. Z aresztu w okolicach Opola trafił do zakładu półotwartego. Dostał zgodę na treningi z Odrą, ale miał duże problemy z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości. Na wolność wyszedł pod koniec 1981 r. - po wprowadzeniu stanu wojennego wrócił do Trójmiasta. Najpierw grał w Bałtyku, później ponownie trafił do Arki. Nigdy nie był już w stanie wrócić nie tylko do sportowej dyspozycji, ale także życiowej równowagi. Nasiliły się problemy z alkoholem. Wielokrotnie miał analizować przebieg wypadku i fakt, że przechodzień jego zdaniem zawrócił, co uniemożliwiło mu uniknięcia zderzenia. Burzyński pracował w gdańskim Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, gdzie zajmował się utrzymaniem obiektów. Jednocześnie bramkarz wciąż reprezentował MOSiR w rozgrywkach ligowych. Później zatrudnił się też w gdyńskiej stoczni. Do końca jego życie toczyło się jednak w cieniu tragicznych wydarzeń z ulicy Rzgowskiej w Łodzi. Wszystko co działo się później było konsekwencją wypadku, którym Burzyński odebrał sobie marzenia. 5 listopada 1991 roku wyskoczył ze swojego gdyńskiego mieszkania na 9. piętrze. Miał wówczas 43 lata. Jest pochowany na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku. Maciej Słomiński